Przejdź do głównej zawartości

Diabeł zawsze tkwi w szczegółach

Jakiś czas temu polskie media obiegła wieść o tym, że na Ukrainie, na polu bitwy zginął Polak. 22-latek urodzony na Lubelszczyźnie nie miał szczęścia. Zginął dnia 13 lipca 2024 na osiedlu Dibrowa w rejonie siewierodonieckim w obwodzie ługańskim. Od jesieni 2023 był członkiem Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej Ukrainy.

Ceremonia pogrzebowa odbyła się na Cmentarzu Bajkowa w Kijowie i była bardzo uroczysta. Odegrano hymny ukraiński i polski (w takiej kolejności). Były flagi i saluty, był (cytując Interię) „kapelan wojskowy, bracia wojskowi i obecny konsul RP w Kijowie Paweł Owad”. Padło wiele pięknych słów:

Oddał życie za wolność Ukrainy.
Oddał życie za wolność i sprawiedliwość.
Nieoceniony wkład w walkę o cywilizowany i bezpieczny świat.
Zapisze się złotymi literami w nowoczesnej historii wolnego demokratycznego świata.

Tak czy inaczej, Tomasz Marcin Sękala zginął. To smutne. Tym bardziej smutne, że miał tylko 22 lata. Każda śmierć jest niepotrzebna i każda jest dla kogoś tragedią. Czasami oczywiście jakaś śmierć jest bezsensowna, a czasami po prostu głupia. Tomasz pojechał na Ukrainę z własnej woli. Walczyć za wolność naszą i waszą. Sam wybrał, bo mógł przecież nie jechać. Można by powiedzieć, że kto mieczem wojuje, od miecza ginie.

Proszę się nie pastwić

Nie mam zamiaru się nad nim pastwić. Jego śmierć autentycznie mnie zasmuciła. Od razu przypomniałem sobie siebie, jak sam miałem 22 lata. Kurcze, chciałbym znowu mieć. Być młodym, mieć całe życie przed sobą. Dlatego wezmę Tomasza w obronę, bo trochę się jednak pojawiło w sieci hejtu (zdrajca, hańba zdrajcom Polski i tym podobne).

Nie jest ładnie tak o nim pisać. To niesprawiedliwe. Wprawdzie informacje w mediach są dość skąpe, ale nie można tak po prostu obrzucać kogoś błotem. Mądrzy ludzie nie oceniają książki po okładce. Potrzeba nam wszystkim więcej danych i ja o te dane właśnie oficjalnie występuję. Bo wiem, że brzydkie słowa o Tomaszu mogą być tutaj krzywdzące. Domagam się więc prawdy. W imię sprawiedliwości. I sprawiedliwego mówienia o innych.

Nikt nic nie napisał o korzeniach Tomasza. Nic nie wiemy o jego motywacjach, o światopoglądzie. W zasadzie nie wiadomo, dlaczego pojechał tam, gdzie pojechał: na wojnę. W celu, jak to na wojnie, zabijania innych ludzi. Nie możemy go właściwie ocenić, póki więcej się o nim nie dowiemy. Przecież chcemy wierzyć, że pojechał na Ukrainę ze szlachetnych pobudek. Walczyć o wolność i sprawiedliwość. Nie jako zwykły najemnik. I nie na safari, żeby sobie postrzelać, bo młodym często wydaje się, że wojna wygląda jak na Netflixie albo w komputerze.

Podstawa prawna

Przypomnę, że obywatel polski, który zamierza pełnić służbę w obcej armii lub obcej organizacji wojskowej musi uzyskać zgodę Ministra Obrony Narodowej. W przypadku ominięcia tego obowiązku podlega karze pozbawienia wolności zgodnie z art. 141 §1 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeksu karnego (Dz.U. 2024 poz. 17).

Art. 141. § 1. Kto, będąc obywatelem polskim, przyjmuje bez zgody właściwego organu obowiązki wojskowe w obcym wojsku lub w obcej organizacji wojskowej, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

§ 2. Kto przyjmuje obowiązki w zakazanej przez prawo międzynarodowe wojskowej służbie najemnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

§ 3. Nie popełnia przestępstwa określonego w § 1 obywatel polski będący równocześnie obywatelem innego państwa, jeżeli zamieszkuje na jego terytorium i pełni tam służbę wojskową.

Czy Tomasz Marcin Sękala pojechał na Ukrainę za przyzwoleniem MON? Władze nic o tym nie powiedziały. A może powinny, bo niektórzy chcieliby mieć pewność, że odbyło się to legalnie. Chcieliby mieć choćby cień złudzenia, że żyją w tak zwanym państwie prawa. Gdzie ktoś ustala prawa, dla wszystkich takie same, po to, żeby je respektowano i żeby przez to wszystkim żyło się lepiej, spokojniej i bezpieczniej. Bo gdy nie ma prawa albo gdy jest ono naginane lub łamane, gdy niektórzy nic sobie z niego nie robią, to wtedy nie ma mowy o państwie. Zostaje tylko wydmuszka.

Polski precedens

Tomasz Marcin Sękala został pochowany z honorami. Przedstawia się go jako bohatera, a ja nie chcę, żeby ktoś na bohaterach wieszał psy i koty. Chcę wiedzieć. Tylko po to, żeby ostatecznie zamknąć usta tym, którzy psioczą, że oto promuje się kogoś, kto złamał polskie prawo. Bo może to stworzyć niebezpieczny precedens. Że niby prawo można w Polsce łamać i nie tylko nic cię za to złego nie spotka, ale czasami wręcz zostaniesz wywyższony.

Przyznam, że trochę mnie to niepokoi. Boję się, że jakiś bysio kiedyś rozwali mi bejsbolem łeb na ulicy i nic mu za to nie zrobią, bo w sądzie powoła się na „polski precedens”: że nie można zostać ukaranym za to, co się złego zrobiło, bo innych przecież też nie ukarano, a wszyscy są wobec prawa równi. I okaże się, że nie tylko go nie wsadzą, ale jeszcze w nagrodę wyślą go na mój koszt na wczasy do Brukseli.

Kilka razy PS. 

Polska (k)rajem precedensu?

W Art. 136 KK jest mowa o czynnej napaści na główę obcego państwa, akredytowanego przedstawiciela oraz członka personelu dyplomatycznego. Określona jest też wysokość kar za publiczne znieważanie takich osob.

Widzicie, wydmuszki, to są dobre dla małych dzieci, żeby je na Wielkanoc pisakami malowały. Ja ich już nie potrzebuję, nawet do ozdoby. Marszałek Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej mówił o wdeptywaniu prezydenta Putina w ziemię. Inni o prezydencie Rosji mówili: będziesz wisiał, dyktator czy zbrodniarz wojenny. Przypominam tylko (w imię sprawiedliwości i sprawiedliwego mówienia o innych), że na razie żaden trybunał Włodzimierza Putina nie skazał. MTK wydał nakaz jego aresztowania, w kontekście wojny na Ukrainie. W treści nakazu widzimy jak byk „Mr Vladimir Vladimirovich Putin”. Nie dyktator, nie zbrodniarz. Jak na razie „podejrzany o rzekome zbrodnie”. W Polsce nie widzę nakazów aresztowania dla osób obrażających głowy innych państw (w tym mocarstw nuklearnych) ani dla tych, którzy oblewają farbą ambasadorów.

PS 2:

Sprzeciwiam się nazywaniu (gazeta.pl, Fakt, Wprost, Onet) przez panów redaktorów (i panie redaktorki oraz, żeby być poprawnym, przez, i tu nie wiem, jak powiedzieć, bo trzecia osoba liczby pojedynczej to byłoby coś w rodzaju „ono rodaktoro”, czyli w mnogiej musiałbym chyba powiedzieć „one redaktore”?) Tomasza Marcina Sękalę „polskim żołnierzem”. Miejcie litość. To bardzo jednoznaczne stwierdzenie. Polskim żołnierzem jest ten, kto czynnie służy w siłach zbrojnych RP. Jeśli Tomasz czynnie służył, to złamał polskie prawo i nie powinno się robić z niego bohatera, poza tym sugeruje to, że żołnierze NATO walczą na Ukrainie. A jeśli nie służył, to nie był polskim żołnierzem. Był (możecie sobie podebrać, praw autorskich nie mam) „pochodzącym z Polski żołnierzem Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej Ukrainy”, „Polakiem służącym w siłach zbrojnych Ukrainy”, ewentualnie „Polakiem walczącym po stronie Ukrainy”. Diabeł tkwi w szczegółach.

PS 3:

W Art. 142 KK jest mowa zaciągu obywateli polskich lub przebywających w Rzeczypospolitej Polskiej cudzoziemców do służby wojskowej w obcym wojsku lub w obcej organizacji wojskowej. 

No to można do tego Legionu Ukraińskiego werbować, czy nie można?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Odzależnienie

Pamiętam, te czasy, gdy zakładałem sobie pierwsze konto mailowe. Dawno temu to było, gdy internet był już poniekąd powszechny, ale ludzie jeszcze nie do końca wiedzieli, jak i po co z niego korzystać. Tak samo było z pocztą elektroniczną. Wszyscy zakładali konta, ale nikt do nikogo maili nie pisał. Świat dopiero zaczynał się zmieniać. Ludzie mieli telefony Nokia, cierpliwie stukali do siebie esemesy i grali w węża. Od samego początku byłem „człowiekiem Interii”. Oprócz tego były jeszcze dwa główne portale: WP i Onet. Teraz jest ich cała masa, wszystko i wszyscy mają swoje strony, ale jeśli chodzi o internetowe miejsca typu „1001 drobiazgów”, ciągle, już od tylu lat, najbardziej liczą się te same trzy. Lubiłem Interię. Tam miałem konto, tam czytałem wiadomości „z kraju i ze świata”. Zawsze wydawała mi się lepsza od innych, choć to kwestia gustu, sensowniej ułożona i bardziej przejrzysta, z lepszą, czytelniejszą strukturą. Nawet teraz tak jest. Wszystko ma tam swoje miejsce, podczas gdy ...

Podróż w czasoprzestrzeni

Kilkakrotnie już, pisząc o Serbii, wspominałem, że jest to kraj pełen swoistych dziwactw. Niby nic, bo każdy kraj i każdy naród ma swoją specyfikę, która często jest mniej lub bardziej dziwaczna dla innych. Jest rzeczą całkowicie naturalną, że patrzymy na innych przez pryzmat stereotypów, uprzedzeń i własnego, lepszego od innych (bo podszytego narodowym poczuciem wyższości) światopoglądu. Te rzeczy z czasem tonują się i pozwalają spojrzeć na świat bardziej obiektywnie, na co wpływ ma wiele czynników, między innymi podróże, które podobno kształcą, choć przecież wiadomo, że kształcą tylko inteligentnych, bo głupim i tak nic i nigdy nie pomoże. Serbia ma swoje dziwactwa Niektóre mniej, niektóre bardziej odjechane. Serbowie, co ciekawe, patrzą na swój kraj dość bezkrytycznie. Oczywiście widzą biedę, korupcję, sprzedajnych polityków, są świadomi wszędobylskiego nepotyzmu i pewnej kastowości. Jednocześnie są dumni ze swojego kraju i z tego, kim są. Tam, gdzie inni widzą szarą biedę, śmieci i...

Radość nieszczególna

Mamy oto środek czerwca. Piękny to czas, pod wieloma względami, choć pod innymi jest to czas typu „na dwoje babka wróżyła”. Jedni się szczerze cieszą, inni cieszą się nieszczególnie. Gdy byłem młody, uwielbiałem środek czerwca. Ten powiew radości, gdy nie jest ważne, jakie będą oceny na świadectwie, nie jest ważne, ile starzy będą o nie sapać, bo wakacje za pasem. A wakacje, wiadomo, szał i luzik. Teraz, gdy jestem dużo starszy, wiem, że moje dzieci tak samo do tego podchodzą, bo cały czas pytają, ile jeszcze do końca szkoły. Ja, jako rodzic, truchleję. Dla mnie wakacje to taki mały, osobisty koszmar, gdy mam całą trójkę na łbie od rana do wieczora, bo przecież wiadomo, że jedyną radością z posiadania dzieci są te krótkie momenty, kiedy są w szkole. Gdy są w domu, wszystko idzie inaczej. Kiesyś to się działo! Gdy wybrzmi ostatni dzwonek, człowiek był wolny. Wszyscy stawaliśmy się wtedy wolnymi ludźmi, teoretycznie uwolnionymi od okowów, choć w praktyce wielu z nas musiało wtedy jeździć...

Kołem się toczyć

Minuta po północy, 1 czerwca 2025. Dziś druga tura wyborów prezydenckich. Oczywiście jeszcze nie znam jej wyników. Wy, którzy czytacie ten tekst później, wszystko już wiecie. Ja, w tym momencie, wiem tylko jedno: zaskoczenia żadnego nie było, nie ma i nie będzie. Udowodniły to wyniki pierwszej tury. Mówiąc krótko: Polacy sami wybrali i sami za to zapłacą. Historia kołem się toczy i to koło bezlitośnie miażdży. Szkoda, że za głupotę rodziców zapłacą nie tylko ich dzieci, ale jeszcze prawnuki owych dzieci. Potencjalnych, bo demografia kuleje i może być, że niedługo nie będzie komu płacić. Tak czy inaczej, panuje tak zwana cisza wyborcza i z tej okazji warto porozmawiać o czymś zupełnie innym. Jako że jest pierwszy czerwca, czyli Międzynarodowy Dzień Dziecka, proponuję porozmawiać o dzieciach. Historia się zaczyna Zaczyna się tak: kupiłem synkowi kosz (taki do koszykówki) na urodziny. Co prawda syn urodził się w sierpniu, ale wyraził chęć otrzymania wcześniejszego prezentu („bo inaczej st...

Piętnasty maja: trzy dni przed Godziną W

Dziś 15 Maja. Dzień, jak każdy inny, bo w gruncie rzeczy wszystkie dni są podobne. Kto, poza tymi, którzy mają dziś urodziny, wie, co zdarzyło się piętnastego maja? Bo przecież coś musiało, prawda? Wynika to z czystej i logicznej matematyki: ludzkość istnieje już długo, a dni w roku jest tylko 365. Siłą rzeczy coś ważnego musiało się wtedy wydarzyć. Chcecie wiedzieć, co? Anne Boleyn Dnia 15 maja Anno Domini 1536 Anne Boleyn, druga żona Henryka VIII została skazana w procesie, w którym zarzucano jej między innymi cudzołóstwo, kazirodztwo z jej bratem Jerzym i zdradę stanu (spisek mający na celu zabicie króla). Matka Elżbiety I i królowa Anglii cztery dni później zostanie ścięta. Jakie to ma dla nas znaczenie? W sumie niewielkie. Jest to jeden z tych licznych przypadków, gdy psychopatyczny kretyn robił to, co mu się podobało w imię swoich własnych, dziwacznych i niezrozumiałych celów. Robił to tylko dlatego, że mógł. A mógł, bo miał władzę, z której korzystał w nie mniejszym stopniu, niż...