Przejdź do głównej zawartości

Tytułem wstępu


  • No, jak się tam panu podobało… “Nad Niemnem”? 

  • Gdzie? 

  • “Nad Niemnem”. Pan oddał książkę, znaczy pan czytał. 

  • Ja? A… To to… 

       (...)

  • Na przykład jeśli chodzi o tytułowy tytuł, to mam taką uwagę, że… Jeśli chodzi o tytułowe Niemno… 

  • Niemen! Tytułowy Niemen! 

  • Niemen? 

  • Tak, Niemen. Chodzi panu zapewne o to, że Orzeszkowa bardzo dużo miejsca w swoim dziele poświęca opisom przyrody. No tytułowy Niemen o tym świadczy. Jak pan myśli, dlaczego tyle świata przyrody u Orzeszkowej? 

  • Bo dziwny jest ten świat! 


Bardzo długo zastanawiałem się, jak zacząć. Co zrobić na początku, bo skoro na początku było Słowo, to znaczy, że jest ono ważne. A co jest ważniejsze, strojenie instrumentu, czy żeby z kopyta, jak powiedział Kazik? Nie mogłem zdecydować, który kawałek wkleić jako pierwszy i w końcu postanowiłem po prostu napisać coś od siebie. Kilka słów o tym i owym, po co, jak i dlaczego. I wtedy przyplątał mi się ten fragment ze skeczu Kabaretu Moralnego Niepokoju (skecz pod roboczym tytułem “Biblioteka”, radzę sprawdzić, jest genialny). Postanowiłem zacząć tym właśnie cytatem. W końcu kabareciarze to mistrzowie wyśmiewania kretynizmów codziennego życia, piętnowania ludzkich przywar i bezsensownych zachowań. Głupota otacza nas ze wszystkich stron, bo, jako się rzekło, dziwny jest ten świat. I, niestety, dziwnym pozostanie, czy nam się to podoba, czy nie. Zawsze byli tacy, którzy piętnowali, którzy nie bali się nazywać po imieniu tego, co widzieli dookoła siebie. Ci, dla których wszędobylski absurd był pożwką.

Kogo wspomnieć wypada? 

Kogo wspomnieć, że tak brzydko powiem, “po nazwisku”? Kabaretów i kabareciarzy jest masa, nie będę wymieniał wszystkich, których “uważam”, bo za dużo by tego było. Wspomnę Stanisława Tyma i Zenona Laskowika. Łezka się w oku kręci. Stanisław Bareja, którego filmy ciągle mnie fascynują, a których moje dzieci nigdy nie obejrzą, to klasa sama w sobie. “Rejs”. Kto pamięta Wojciecha Manna i Krzysztofa Maternę? Z zupełnie innej beczki, Monty Python. Klasyka i wysoko zawieszona poprzeczka, zresztą Anglia, kraj radosnego, cierpkiego humoru i duchowa ojczyzna “pure nonsense” ma w tej kategorii wiele do zaoferowania, od kabareciarzy i kabaretów po należące już dziś do klasyki seriale komediowe. Po drugiej stronie Kanału tworzył Roland Topor a po drugiej stronie Atlantyku mamy stare filmy i opowiadania Woody Allena i powieści takie jak “Tortilla Flat”, “Świat według Garpa” czy choćby “Paragraf 22”. 

Wielu z wyżej wymienionych tworzyło w czasach, gdy wiele można było powiedzieć. Czy było im przez to łatwiej? Kiedyś, gdy ktoś nazwał kogoś głupkiem, to mógł dostać za to w dziób. Tak po prostu i zwyczajnie. Nie było przy tym konieczne wzajemne piętnowanie się czy wyzywanie od rasistów, antysemitów,  homofobów, faszystów, lewaków czy co tak komu jeszcze do głowy przyjdzie. Dzisiaj każdy się o coś obraża. Każdemu coś przeszkadza, a przecież i tak dobrze wiemy, że poprawność polityczna jest tylko na pokaz, bo na ulicy rzeczy wyglądają zupełnie inaczej. 

Mieszkam w Anglii. Przynajmniej obecnie. Pracuję z ludźmi wszystkich możliwych nacji, kultur, religii i kolorów. Z wieloma się przyjaźnię. Wiem, że porozumienie ponad podziałami jest możliwe, ale widzę też, dlaczego będzie ekstremalnie trudne. Ludzie tutaj są bardzo delikatni i wrażliwi na to, co słyszą. Do każdego należy się odpowiedni zwracać, nawet wtedy, gdy on nieodpowiednio zwraca się do ciebie. 

Scenka rodzajowa dla wrażliwych.

Idzie sobie nastolatek po ulicy. Pije colę. Wypija i zamaszyście rzuca puszką, zupełnie nie patrząc, gdzieś tam w bok. Puszka trafia w głowę twoje dziecko. Nic wielkiego się nie stało, ale delikatnie zwracasz młodzianowi uwagę. Młodzian brutalnie na ciebie naskakuje (ciesz się, że nie wyciąga od razu noża) i strzyka jadem. Mówi ci też, że go prześladujesz, bo jest czarny (to tylko przykład). Zachodzi tu ciekawy paradoks. Człowieka obraża nie to, co się do niego powie, już nawet nie wspominając o tym, żeby zawstydziło go jego własne zachowanie. Człowieka obraża to, co w danej wypowiedzi czy sytuacji za obraźliwe uzna. Nawet jeśli nie powiedziałeś nic rasistowskiego, tylko grzecznie zwróciłeś uwagę, że rzucona przez niego puszka mogła zrobić krzywdę twojemu dziecku (a przecież cztery metry dalej stał kosz na śmieci), to on może być święcie przekonany, że twoja chamska napaść i wulgarna uwagą miała rasistowskie podłoże. I będzie miał rację, a ty staniesz się rasistą. 

Czasem cieżko jest mówić o tym, co się widzi.

W takich okolicznościach przyrody czasem jest ciężko piętnować to, co się widzi, obojętnie bezsens, czy głupotę, bo we współczesnej Anglii prześladowanie kogoś, obrażanie czy nawet szeroko rozumiane stresowanie z powodu rasy, wyznania, koloru skóry, przekonań, upodobań czy czego tam jeszcze, jest przestępstwem. Teoretycznie może się zdarzyć, że nagle zamilknę, by ocknąć się w którymś z zakładów karnych Jej Królewskiej Mości. Albo dowalą mi sporą grzywnę. Choć może nie będzie aż tak źle, bo mimo, że zamierzam pisać o różnych sprawach i w różny sposób, to nie zamierzam na nikogo napadać ani nikogo bezsensownie czy chamsko obrażać. Mam też nadzieję, że inteligentny czytelnik zawsze dokopie się do tego, co siedzi między wierszami. Rzeczywistość nie jest ani zła, ani głupia, rasistowska ani żadna inna. Ona po prostu jest i tylko myślenie oraz sami ludzie czynią ją taką, albo inną. Tak samo jest z absurdami codziennego życia - one nie tworzą się same. Tworzą je ludzie, ich postępowanie, przekonania czy wreszcie zwykła bezmyślność i brak wyobraźni. 

Alergia na głupotę.

Nie uważam się ani za rasistę, ani za antysemitę, nie jestem przeciwko muzułmanom, Chińczykom, kochającym inaczej czy kochającym tak samo. Uważam się za bardzo tolerancyjnego i spokojnego osobnika, tyle tylko, że przez lata rozwinąłem u siebie bardzo silną alergię na głupotę. Jeśli kogoś obraża to, co piszę, to z góry bardzo przepraszam ale też serdecznie doradzam spojrzenie w lustro. W końcu jak cię widzą, tak cię piszą. 

Molim was wszystkich krucha. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Odzależnienie

Pamiętam, te czasy, gdy zakładałem sobie pierwsze konto mailowe. Dawno temu to było, gdy internet był już poniekąd powszechny, ale ludzie jeszcze nie do końca wiedzieli, jak i po co z niego korzystać. Tak samo było z pocztą elektroniczną. Wszyscy zakładali konta, ale nikt do nikogo maili nie pisał. Świat dopiero zaczynał się zmieniać. Ludzie mieli telefony Nokia, cierpliwie stukali do siebie esemesy i grali w węża. Od samego początku byłem „człowiekiem Interii”. Oprócz tego były jeszcze dwa główne portale: WP i Onet. Teraz jest ich cała masa, wszystko i wszyscy mają swoje strony, ale jeśli chodzi o internetowe miejsca typu „1001 drobiazgów”, ciągle, już od tylu lat, najbardziej liczą się te same trzy. Lubiłem Interię. Tam miałem konto, tam czytałem wiadomości „z kraju i ze świata”. Zawsze wydawała mi się lepsza od innych, choć to kwestia gustu, sensowniej ułożona i bardziej przejrzysta, z lepszą, czytelniejszą strukturą. Nawet teraz tak jest. Wszystko ma tam swoje miejsce, podczas gdy ...

Podróż w czasoprzestrzeni

Kilkakrotnie już, pisząc o Serbii, wspominałem, że jest to kraj pełen swoistych dziwactw. Niby nic, bo każdy kraj i każdy naród ma swoją specyfikę, która często jest mniej lub bardziej dziwaczna dla innych. Jest rzeczą całkowicie naturalną, że patrzymy na innych przez pryzmat stereotypów, uprzedzeń i własnego, lepszego od innych (bo podszytego narodowym poczuciem wyższości) światopoglądu. Te rzeczy z czasem tonują się i pozwalają spojrzeć na świat bardziej obiektywnie, na co wpływ ma wiele czynników, między innymi podróże, które podobno kształcą, choć przecież wiadomo, że kształcą tylko inteligentnych, bo głupim i tak nic i nigdy nie pomoże. Serbia ma swoje dziwactwa Niektóre mniej, niektóre bardziej odjechane. Serbowie, co ciekawe, patrzą na swój kraj dość bezkrytycznie. Oczywiście widzą biedę, korupcję, sprzedajnych polityków, są świadomi wszędobylskiego nepotyzmu i pewnej kastowości. Jednocześnie są dumni ze swojego kraju i z tego, kim są. Tam, gdzie inni widzą szarą biedę, śmieci i...

Radość nieszczególna

Mamy oto środek czerwca. Piękny to czas, pod wieloma względami, choć pod innymi jest to czas typu „na dwoje babka wróżyła”. Jedni się szczerze cieszą, inni cieszą się nieszczególnie. Gdy byłem młody, uwielbiałem środek czerwca. Ten powiew radości, gdy nie jest ważne, jakie będą oceny na świadectwie, nie jest ważne, ile starzy będą o nie sapać, bo wakacje za pasem. A wakacje, wiadomo, szał i luzik. Teraz, gdy jestem dużo starszy, wiem, że moje dzieci tak samo do tego podchodzą, bo cały czas pytają, ile jeszcze do końca szkoły. Ja, jako rodzic, truchleję. Dla mnie wakacje to taki mały, osobisty koszmar, gdy mam całą trójkę na łbie od rana do wieczora, bo przecież wiadomo, że jedyną radością z posiadania dzieci są te krótkie momenty, kiedy są w szkole. Gdy są w domu, wszystko idzie inaczej. Kiesyś to się działo! Gdy wybrzmi ostatni dzwonek, człowiek był wolny. Wszyscy stawaliśmy się wtedy wolnymi ludźmi, teoretycznie uwolnionymi od okowów, choć w praktyce wielu z nas musiało wtedy jeździć...

Kołem się toczyć

Minuta po północy, 1 czerwca 2025. Dziś druga tura wyborów prezydenckich. Oczywiście jeszcze nie znam jej wyników. Wy, którzy czytacie ten tekst później, wszystko już wiecie. Ja, w tym momencie, wiem tylko jedno: zaskoczenia żadnego nie było, nie ma i nie będzie. Udowodniły to wyniki pierwszej tury. Mówiąc krótko: Polacy sami wybrali i sami za to zapłacą. Historia kołem się toczy i to koło bezlitośnie miażdży. Szkoda, że za głupotę rodziców zapłacą nie tylko ich dzieci, ale jeszcze prawnuki owych dzieci. Potencjalnych, bo demografia kuleje i może być, że niedługo nie będzie komu płacić. Tak czy inaczej, panuje tak zwana cisza wyborcza i z tej okazji warto porozmawiać o czymś zupełnie innym. Jako że jest pierwszy czerwca, czyli Międzynarodowy Dzień Dziecka, proponuję porozmawiać o dzieciach. Historia się zaczyna Zaczyna się tak: kupiłem synkowi kosz (taki do koszykówki) na urodziny. Co prawda syn urodził się w sierpniu, ale wyraził chęć otrzymania wcześniejszego prezentu („bo inaczej st...

Piętnasty maja: trzy dni przed Godziną W

Dziś 15 Maja. Dzień, jak każdy inny, bo w gruncie rzeczy wszystkie dni są podobne. Kto, poza tymi, którzy mają dziś urodziny, wie, co zdarzyło się piętnastego maja? Bo przecież coś musiało, prawda? Wynika to z czystej i logicznej matematyki: ludzkość istnieje już długo, a dni w roku jest tylko 365. Siłą rzeczy coś ważnego musiało się wtedy wydarzyć. Chcecie wiedzieć, co? Anne Boleyn Dnia 15 maja Anno Domini 1536 Anne Boleyn, druga żona Henryka VIII została skazana w procesie, w którym zarzucano jej między innymi cudzołóstwo, kazirodztwo z jej bratem Jerzym i zdradę stanu (spisek mający na celu zabicie króla). Matka Elżbiety I i królowa Anglii cztery dni później zostanie ścięta. Jakie to ma dla nas znaczenie? W sumie niewielkie. Jest to jeden z tych licznych przypadków, gdy psychopatyczny kretyn robił to, co mu się podobało w imię swoich własnych, dziwacznych i niezrozumiałych celów. Robił to tylko dlatego, że mógł. A mógł, bo miał władzę, z której korzystał w nie mniejszym stopniu, niż...