Przejdź do głównej zawartości

Iż Polacy nie gęsi

W dzisiejszym odcinku porozmawiamy o portalach internetowych. Czyli o miejscach, z których znakomita większość Polaków czerpie wiadomości o świecie. Skupię się na jednym z nich, takim, który wszyscy znają i który cieszy się sporym zaufaniem społecznym, Interii. Czy słusznie? Zobaczmy.

W Polsce są trzy główne portale. Każdy ma swój ulubiony i rzadko zagląda na inne. Pewnie dlatego, że na wszystkich jest z grubsza to samo. Są to wielkie multimedialne platformy, na których można znaleźć wszystko w jednym miejscu, więc nie trzeba samemu robić uciążliwej prasówki skakając po różnych kanałach informacyjnych. Z racji swojego zasięgu portale te biorą niestety czynny udział w kształtowaniu opinii publicznej i przez to z pewnością bardzo poważnie traktują swoją dziejową misję. Tym bardziej dziwi fakt, że po prostu roją się od błędów.

Zostawmy na boku treść, choć wartość merytoryczna przeważnie pozostawia wiele do życzenia. Jestem świadom istnienia sztywnych redakcyjnych wytycznych i tego, że trzeba się ich trzymać nawet wtedy, kiedy oznacza to pisanie głupot, kłamstw czy też głoszenie niewiarygodnie naiwnej propagandy dla maluczkich.

Teksty, w znakomitej większości, są po prostu żałośnie napisane i najzwyczajniej w świecie nudne. Kulawa konstrukcja kaleczy mózg, powtarzając w kółko te same rzeczy, a po przeczytaniu często okazuje się, że właściwie nie wiadomo o czym to było. Gramatyka mocno kuleje, a błędy stylistyczne i interpunkcja stawiają włosy na głowie (ortografia jest dobra, ale to w końcu załatwia autokorekta). Tytuły to zazwyczaj proste „klikbajty”, bo zawartość często się z nimi rozmija. Wiecie, o czym mówię, prawda? Tytuł sugeruje, że oto na autostradzie A1 rozbił się luksusowym samochodem znany biznesmen. Potem okazuje się, że był to chłop z podradomskiej wsi, który po pijaku wjechał furmanką do rowu i wybił sobie przednie zęby.

Często się zastanawiałem, kto to wszystko pisze. Początkowo myślałem, że nie mogą to być ludzie, bo nikt, kto chodził do szkoły nie może być aż tak cienki, jednak problem w tym, że sztuczna inteligencja pisze może bez polotu, ale za to bardzo poprawnie. Potem myślałem, że to uczniowie z podstawówki, bo przecież wieść gminna niesie, że w niektórych redakcjach zatrudnia się ludzi o niezbyt wygórowanym poziomie, żeby pisali teksty zrozumiałe dla odbiorców będących na podobnym poziomie. W końcu doszedłem do wniosku, że piszą to licealiści, dorabiający sobie na boku na piwo. To jedyne logiczne wyjaśnienie.

Ogromna liczba tekstów to przedruki z zachodnich serwisów zrobione za pomocą Google tłumacza techniką „copy/paste”. Pytanie tylko, dlaczego nikt tego nie sprawdza? Dlaczego, skoro piszący na własnym języku się nie znają, nie ma kogoś, kto by te teksty redagował? Ano dlatego, że przy takim przemiale portal musiałby zatrudnić tyle samo redaktorów, co pisarczyków. Puszczają więc, jak leci. A że leci byle co, kolejne pytanie jest takie: dlaczego się tym nikt nie przejmuje (bo przecież szefowie muszą o kiepskiej jakości tekstów wiedzieć, może było to zresztą jedną z przyczyn usunięcia możliwości komentowania)? Co jest przyczyną? Brak czasu, mocy przerobowych czy może tradycyjne lekceważenie czytelnika?

Żeby gołym nie świecić, oto kilka losowo wybranych perełek.

I na koniec coś naprawdę smakowitego: 

Ktoś powie, że czepiać się każdy może, i racja, ale przecież „niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”. A skoro mają, po cóż go tak bezlitośnie kaleczyć?

I kto tu jest tak naprawdę głupi?

Ci, którzy to piszą, ci, którzy to puszczają w świat, czy jednak ci, którzy to czytają?



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Odzależnienie

Pamiętam, te czasy, gdy zakładałem sobie pierwsze konto mailowe. Dawno temu to było, gdy internet był już poniekąd powszechny, ale ludzie jeszcze nie do końca wiedzieli, jak i po co z niego korzystać. Tak samo było z pocztą elektroniczną. Wszyscy zakładali konta, ale nikt do nikogo maili nie pisał. Świat dopiero zaczynał się zmieniać. Ludzie mieli telefony Nokia, cierpliwie stukali do siebie esemesy i grali w węża. Od samego początku byłem „człowiekiem Interii”. Oprócz tego były jeszcze dwa główne portale: WP i Onet. Teraz jest ich cała masa, wszystko i wszyscy mają swoje strony, ale jeśli chodzi o internetowe miejsca typu „1001 drobiazgów”, ciągle, już od tylu lat, najbardziej liczą się te same trzy. Lubiłem Interię. Tam miałem konto, tam czytałem wiadomości „z kraju i ze świata”. Zawsze wydawała mi się lepsza od innych, choć to kwestia gustu, sensowniej ułożona i bardziej przejrzysta, z lepszą, czytelniejszą strukturą. Nawet teraz tak jest. Wszystko ma tam swoje miejsce, podczas gdy ...

Podróż w czasoprzestrzeni

Kilkakrotnie już, pisząc o Serbii, wspominałem, że jest to kraj pełen swoistych dziwactw. Niby nic, bo każdy kraj i każdy naród ma swoją specyfikę, która często jest mniej lub bardziej dziwaczna dla innych. Jest rzeczą całkowicie naturalną, że patrzymy na innych przez pryzmat stereotypów, uprzedzeń i własnego, lepszego od innych (bo podszytego narodowym poczuciem wyższości) światopoglądu. Te rzeczy z czasem tonują się i pozwalają spojrzeć na świat bardziej obiektywnie, na co wpływ ma wiele czynników, między innymi podróże, które podobno kształcą, choć przecież wiadomo, że kształcą tylko inteligentnych, bo głupim i tak nic i nigdy nie pomoże. Serbia ma swoje dziwactwa Niektóre mniej, niektóre bardziej odjechane. Serbowie, co ciekawe, patrzą na swój kraj dość bezkrytycznie. Oczywiście widzą biedę, korupcję, sprzedajnych polityków, są świadomi wszędobylskiego nepotyzmu i pewnej kastowości. Jednocześnie są dumni ze swojego kraju i z tego, kim są. Tam, gdzie inni widzą szarą biedę, śmieci i...

Radość nieszczególna

Mamy oto środek czerwca. Piękny to czas, pod wieloma względami, choć pod innymi jest to czas typu „na dwoje babka wróżyła”. Jedni się szczerze cieszą, inni cieszą się nieszczególnie. Gdy byłem młody, uwielbiałem środek czerwca. Ten powiew radości, gdy nie jest ważne, jakie będą oceny na świadectwie, nie jest ważne, ile starzy będą o nie sapać, bo wakacje za pasem. A wakacje, wiadomo, szał i luzik. Teraz, gdy jestem dużo starszy, wiem, że moje dzieci tak samo do tego podchodzą, bo cały czas pytają, ile jeszcze do końca szkoły. Ja, jako rodzic, truchleję. Dla mnie wakacje to taki mały, osobisty koszmar, gdy mam całą trójkę na łbie od rana do wieczora, bo przecież wiadomo, że jedyną radością z posiadania dzieci są te krótkie momenty, kiedy są w szkole. Gdy są w domu, wszystko idzie inaczej. Kiesyś to się działo! Gdy wybrzmi ostatni dzwonek, człowiek był wolny. Wszyscy stawaliśmy się wtedy wolnymi ludźmi, teoretycznie uwolnionymi od okowów, choć w praktyce wielu z nas musiało wtedy jeździć...

Kołem się toczyć

Minuta po północy, 1 czerwca 2025. Dziś druga tura wyborów prezydenckich. Oczywiście jeszcze nie znam jej wyników. Wy, którzy czytacie ten tekst później, wszystko już wiecie. Ja, w tym momencie, wiem tylko jedno: zaskoczenia żadnego nie było, nie ma i nie będzie. Udowodniły to wyniki pierwszej tury. Mówiąc krótko: Polacy sami wybrali i sami za to zapłacą. Historia kołem się toczy i to koło bezlitośnie miażdży. Szkoda, że za głupotę rodziców zapłacą nie tylko ich dzieci, ale jeszcze prawnuki owych dzieci. Potencjalnych, bo demografia kuleje i może być, że niedługo nie będzie komu płacić. Tak czy inaczej, panuje tak zwana cisza wyborcza i z tej okazji warto porozmawiać o czymś zupełnie innym. Jako że jest pierwszy czerwca, czyli Międzynarodowy Dzień Dziecka, proponuję porozmawiać o dzieciach. Historia się zaczyna Zaczyna się tak: kupiłem synkowi kosz (taki do koszykówki) na urodziny. Co prawda syn urodził się w sierpniu, ale wyraził chęć otrzymania wcześniejszego prezentu („bo inaczej st...

Piętnasty maja: trzy dni przed Godziną W

Dziś 15 Maja. Dzień, jak każdy inny, bo w gruncie rzeczy wszystkie dni są podobne. Kto, poza tymi, którzy mają dziś urodziny, wie, co zdarzyło się piętnastego maja? Bo przecież coś musiało, prawda? Wynika to z czystej i logicznej matematyki: ludzkość istnieje już długo, a dni w roku jest tylko 365. Siłą rzeczy coś ważnego musiało się wtedy wydarzyć. Chcecie wiedzieć, co? Anne Boleyn Dnia 15 maja Anno Domini 1536 Anne Boleyn, druga żona Henryka VIII została skazana w procesie, w którym zarzucano jej między innymi cudzołóstwo, kazirodztwo z jej bratem Jerzym i zdradę stanu (spisek mający na celu zabicie króla). Matka Elżbiety I i królowa Anglii cztery dni później zostanie ścięta. Jakie to ma dla nas znaczenie? W sumie niewielkie. Jest to jeden z tych licznych przypadków, gdy psychopatyczny kretyn robił to, co mu się podobało w imię swoich własnych, dziwacznych i niezrozumiałych celów. Robił to tylko dlatego, że mógł. A mógł, bo miał władzę, z której korzystał w nie mniejszym stopniu, niż...