Przejdź do głównej zawartości

Korona stworzenia

Rok minął odkąd kota mam. Nadszedł czas na małe podsumowanie, na zestawienie korzyści z tak zwanymi upierdliwościami. Spróbuję też odpowiedzieć na pytanie: ile kotom do ludzi i gdzie człowiekowi do kota.

Korzyścią z posiadania kota jest samo jego obserwowanie. Jest to fascynujące zwierzę. Wprowadza do domu zamieszanie i pozytywną energię. Samo patrzenie na kota poprawia wszystkim domownikom humor. Miło jest widzieć, jak doskonale wpasował się w rodzinę i znalazł w niej swoje miejsce. Jest absolutnie niezależny; robi to, co chce i nie można go do niczego przymusić. Sam decyduje, gdzie śpi i do kogo się przytula i wyczuwa, gdy ktoś jest chory – zostawia wtedy wszystko i potrafi przeleżeć obok chorego cały dzień.

Kot doskonale wie, jak bardzo go wszyscy lubią i potrafi to wykorzystać. To niezły cwaniak i taka już jego uroda. A jakie są negatywy? Sporo żre, więc trochę kosztuje, poza tym nasz akurat okazał się dość wybredny. Znaczenie terenu, czyli podsikiwanie początkowo nie było problemem. Póki Lucjan był mały, nic nie kombinował i w domu nic nie śmierdziało. A potem dojrzał. Pewnego dnia zrzucił w nocy z wieszaka moją kurtkę i bezczelnie na nią nasiurał. Śmierdziało potwornie. Później nalał jeszcze na łóżko syna, na jego worek na strój do WF-u, a na deser naznaczył spodnie, w których dziewczynki przyszły ze szkoły. I tyle jego swobody w tym temacie. Sam sobie winien, bo krótko po tych ekscesach poddaliśmy go zabiegowi i teren oznaczać przestał.

Korona stworzenia

Codziennie patrzę na Lucjana. Jest niemalże doskonały. Idealnie stworzony do swojej roli. To nocny myśliwy, cichy i niewidoczny, niebywale sprawny i niezwykle skoczny. Człowiek przy nim to taka więcej dupa z uszami. My, ludzie, mamy się za nie wiadomo co, ale natura dość kiepsko nas wyposażyła i w zasadzie, tak sami z siebie, bez tych wszystkich cywilizacyjnych dodatków niewiele potrafimy.

Siła człowieka nie jest powiązana z jego fizycznością. Polega ona na umiejętności myślenia (patrząc dookoła, coraz częściej w to wątpię) i kombinowania (patrząc dookoła, w to akurat nie wątpię). Kiedyś, dawno temu wpadła mi w ręce trylogia science-fiction napisana przez radzieckiego pisarza, Siergieja Sniegowa. Nazywała się "Ludzie jak bogowie" i z tego, co pamiętam, była całkiem niezła. Do dziś pamiętam z niej kilka rzeczy, a jedną z nich jest pewna wzmianka o ludziach. Nie przytoczę dokładnie, ale chodziło tam o to, że siła człowieka polega na tym, że będąc słabym, potrafił on przekształcić swoje oczywiste słabości w swoje mocne strony. Człowiek jest słaby, wymyślił więc narzędzia. Jest goły, więc wymyślił ubrania. Nie ma kłów i pazurów, wynalazł broń i opanował ogień. Nie umie latać, ma samoloty. Kiepsko pływa, wymyślił łódkę. I tak dalej. Każda cecha, która stanowi o ludzkiej słabości i praktycznie eliminuje człowieka z walki o prymat w świecie zwierząt, została przez niego przekształcona w siłę, czyniącą z niego koronę stworzenia. Tyle że to wszystko gadżety i dodatki.

Smutna prawda jest taka, że jako zwierzę, człowiek jest całkowicie niewydolny. Jakie zwierzę człowiek jest w stanie pokonać, ale tak sam, bez żadnych dodatków? Może małego psa, bo większego już nie. Co jeszcze? Kota? Nornicę? Królika? Nawet durnego szympansa, który jest niby do nas podobny, w bezpośredniej walce nie pokonamy. Nie mówiąc już o czymś większym. Wiem, wiem. Był na kartach powieści niejaki Ursus, który powalił na arenie byka, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Każdy, kto widział byka, widział, jak byk szarżuje i atakuje, wie, że nie ma w tej opowieści krztyny prawdy. I jeszcze jedno. Weźmy takiego kota i zostawmy go w lesie. Spokojnie sobie poradzi. Zostawmy w lesie człowieka. Nawet nie dziecko, ale przeciętnego dorosłego. Znakomita większość nie przeżyje dwóch tygodni.

Kot to cud natury. Przy takim kocie człowiek doskonałym być po prostu nie może.

Niepodległy niczemu kot nie przejmie naszych przypadłości, nie upodobni się, zachowa tożsamość, a zachwyt dla jego doskonałości będzie jak katharsis. Po paru latach, jakie od dnia stworzenia przeszły, dziś już jasno widać, że Panu Bogu poza kotami nic się do końca nie udało.

Jerzy Pilch, Bezpowrotnie utracona leworęczność

Pułapki ewolucji

Kot błyskawicznie się uczy. Mówię tu o nowych rzeczach, bo większość mały kot zna sam z siebie. Ma miesiąc, a chodzi, biega i skacze. Sam je i w jeden dzień nauczył się robić do kuwety. Jak przy tym wyglądają ludzie, których trzeba niańczyć przez całe lata? Którzy przez kilka lat jedzą z butelki albo z cyca? Których potem też karmić trzeba i posiłki dla nich szykować nie wiem jak długo, bo takie zrobienie sobie herbaty przekracza możliwości przeciętnego dziesięciolatka? Tyłek trzeba przez kilka lat podcierać, jak już jeden z drugim łaskawie skończy robić pod siebie, kąpać trzeba latami, podczas gdy mały kotek sam wie, że trzeba się własnym jęzorem umyć. I nie wszystko mu kocia mama pokazała, bo Lucjan przyszedł do nas, gdy miał kilka tygodni, więc większości rzeczy mama mu przekazać nie zdążyła. Zresztą, nie dotyczy to tylko kotów. Mała sarenka rodzi i się po chwili wstaje na nogi, chodzi sama i zaczyna skubać trawę. Człowiek, znowu to powtórzę, na tym tle wypada raczej blado, co niniejszym wspieram stosownym cytatem.

(...) Jaskółki są lepsze, bo pod siebie nie srają jak niemowlaki. Ze wszystkich gatunków nasz ludzki najbardziej paskudny mi się wydaje. Jaskółka jeszcze nie opierzona, jeszcze puch nosi, a już dupe wystawia poza gniazdo. Człowiek zaś przez całe dzieciństwo sra pod siebie. Powiadam wam, że paskudny ten nasz ludzki gatunek (...).

Zbigniew Nienacki, Raz w roku w Skiroławkach

Rację ma malarz Porwasz, który małą jaskółkę przygarnął i ją w domu wychowywał. Małych ludzi trzeba latami niańczyć i ochraniać. Potem trzeba ich mozolnie uczyć, żeby coś z nich sensownego wyrosło, a mimo to pozostają niesamodzielni przez dobrą ćwiartkę swojego żywota. Patrząc na to wszystko i widząc, jak ludzie mozolnie się rozmnażają, jak długie i pełne niebezpieczeństw jest wychowanie potomstwa i przystosowanie go do samodzielnego życia dziwię się, że ciągle istniejemy jako gatunek.

To, że natura nas jeszcze nie wykończyła to cud. Że Bóg nas nie załatwił, też bardzo zastanawia, ale że sami się dotychczas nie wykosiliśmy, to już naprawdę szczerze zdumiewa.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wypoczyn

Wróciliśmy z wakacji. Jak wspominałem wcześniej, w tym roku gościł nas Sopot, czyli niekwestionowana perła Bałtyku. Fajne były wakacje. Trzy tygodnie zleciały bardzo szybko. Nawet nie trzy, bo przecież droga sporo zajmuje. Obliczyłem, że w obie strony siedziałem za kółkiem w sumie 48 godzin. Dużo, ale mimo wszystko było warto. Podróż samochodem z Belgradu do Sopotu, nawet z jednym noclegiem po drodze, to wyczyn. W dodatku z jakichś dziwnych powodów zajmuje o wiele dłużej, niż pokazuje Google Maps. W ogóle, według mnie, wakacje, jeśli jedzie się na nie z małymi dziećmi, to dla rodziców trochę koszmar. Zorganizuj wszystko, spakuj, upchaj w samochodzie, a potem jedź dwanaście godzin, gdy z tylnego siedzenia słyszysz tylko wrzaski, kłótnie i narzekanie, że tyle to trwa, bo małe nie patrzą na to, że jadą jako pasażerowie i tylko czekają, aż zatrzymasz się po drodze w McDonaldzie. Dalej jest tak samo. Wypakuj, ułóż w szafach i biegaj, dbaj, organizuj i płać za każdą fanaberię, zmieniaj im ga...

Odzależnienie

Pamiętam, te czasy, gdy zakładałem sobie pierwsze konto mailowe. Dawno temu to było, gdy internet był już poniekąd powszechny, ale ludzie jeszcze nie do końca wiedzieli, jak i po co z niego korzystać. Tak samo było z pocztą elektroniczną. Wszyscy zakładali konta, ale nikt do nikogo maili nie pisał. Świat dopiero zaczynał się zmieniać. Ludzie mieli telefony Nokia, cierpliwie stukali do siebie esemesy i grali w węża. Od samego początku byłem „człowiekiem Interii”. Oprócz tego były jeszcze dwa główne portale: WP i Onet. Teraz jest ich cała masa, wszystko i wszyscy mają swoje strony, ale jeśli chodzi o internetowe miejsca typu „1001 drobiazgów”, ciągle, już od tylu lat, najbardziej liczą się te same trzy. Lubiłem Interię. Tam miałem konto, tam czytałem wiadomości „z kraju i ze świata”. Zawsze wydawała mi się lepsza od innych, choć to kwestia gustu, sensowniej ułożona i bardziej przejrzysta, z lepszą, czytelniejszą strukturą. Nawet teraz tak jest. Wszystko ma tam swoje miejsce, podczas gdy ...

Podróż w czasoprzestrzeni

Kilkakrotnie już, pisząc o Serbii, wspominałem, że jest to kraj pełen swoistych dziwactw. Niby nic, bo każdy kraj i każdy naród ma swoją specyfikę, która często jest mniej lub bardziej dziwaczna dla innych. Jest rzeczą całkowicie naturalną, że patrzymy na innych przez pryzmat stereotypów, uprzedzeń i własnego, lepszego od innych (bo podszytego narodowym poczuciem wyższości) światopoglądu. Te rzeczy z czasem tonują się i pozwalają spojrzeć na świat bardziej obiektywnie, na co wpływ ma wiele czynników, między innymi podróże, które podobno kształcą, choć przecież wiadomo, że kształcą tylko inteligentnych, bo głupim i tak nic i nigdy nie pomoże. Serbia ma swoje dziwactwa Niektóre mniej, niektóre bardziej odjechane. Serbowie, co ciekawe, patrzą na swój kraj dość bezkrytycznie. Oczywiście widzą biedę, korupcję, sprzedajnych polityków, są świadomi wszędobylskiego nepotyzmu i pewnej kastowości. Jednocześnie są dumni ze swojego kraju i z tego, kim są. Tam, gdzie inni widzą szarą biedę, śmieci i...

Stado szaleńców

Napiszę dziś coś o wariatach. O niebezpieczeństwach. O głupcach. Napiszę też o zwierzętach, bo to wszystko się jakoś dziwnie łączy. Czemu niby nie porozmawiać o szaleństwie? Czemu nie zastanowić się, jak go wyeliminować? Wiecie, jak obecnie wygląda Polska? Mamy 460 posłów i 100 senatorów. To władza tak zwana ustawodawcza. Do tego dochodzi rząd i prezydent, czyli władza wykonawcza. W obecnym rządzie mamy ponad 100 ministrów i wiceministrów, do tego dochodzą jacyś dyrektorzy. Celowo nie wspominam reszty partyjniaków i administracji niższego szczebla, bo ci akurat niewiele mogą; są tylko po to, żeby wykonywać i wdrażać. Dlaczego o tym mówię? Bo to wszystko mniej niż tysiąc ludzi. W kraju, który liczy ponad trzydzieści siedem milionów. Załóżmy, że to mniej więcej trzy tysięczne procenta, mniej więcej. Niewiele, prawda? Mówi się też, że w Polsce jest około 200 tys. członków różnych partii politycznych. To mniej więcej pół procenta całości. Też jakoś tak mało. Dlaczego o tym mówię? Dlatego, ...

Radość nieszczególna

Mamy oto środek czerwca. Piękny to czas, pod wieloma względami, choć pod innymi jest to czas typu „na dwoje babka wróżyła”. Jedni się szczerze cieszą, inni cieszą się nieszczególnie. Gdy byłem młody, uwielbiałem środek czerwca. Ten powiew radości, gdy nie jest ważne, jakie będą oceny na świadectwie, nie jest ważne, ile starzy będą o nie sapać, bo wakacje za pasem. A wakacje, wiadomo, szał i luzik. Teraz, gdy jestem dużo starszy, wiem, że moje dzieci tak samo do tego podchodzą, bo cały czas pytają, ile jeszcze do końca szkoły. Ja, jako rodzic, truchleję. Dla mnie wakacje to taki mały, osobisty koszmar, gdy mam całą trójkę na łbie od rana do wieczora, bo przecież wiadomo, że jedyną radością z posiadania dzieci są te krótkie momenty, kiedy są w szkole. Gdy są w domu, wszystko idzie inaczej. Kiesyś to się działo! Gdy wybrzmi ostatni dzwonek, człowiek był wolny. Wszyscy stawaliśmy się wtedy wolnymi ludźmi, teoretycznie uwolnionymi od okowów, choć w praktyce wielu z nas musiało wtedy jeździć...