1 Maja. Święto Pracy. Dodajmy dla jasności: międzynarodowe. Święto ludu pracującego miast i wsi. Niegdyś hucznie obchodzone, dziś wyśmiewane. Gdy tak zwana komuna poszła w las, wszystko, co z nią związane wsadzono do jednego worka, zawiązano i zaczęto obchodzić szerokim łukiem. PRL w Nowej Polsce śmierdzi zresztą do dziś. Częściowo słusznie, choć twierdzenie, że wszystko wtedy było złe, jest zwykłym kretynizmem. A 1 Maja? Jak to z nim właściwie jest?
„Siewodnia prazdnik maja w kraju radnom. Pust muzyka igrajet, a my spajom. My s krasnymi fłażkami idiom guliać. A pticy wmiestie s nami spajut apiać”. Tak kiedyś śpiewał zespół Dezerter. Dziś, jeśli zapytać przeciętnego Polaka o 1 Maja pewnie odpowie, że jest to początek długiego weekendu. Prawdopodobnie najczęstszym skojarzeniem będzie grillowanie. Ja jestem z innej epoki. My w ogóle nie grillowaliśmy. Piekliśmy raczej kiełbasę na patyku albo ziemniaki w popiele. I może przez to 1 Maja kojarzy mi się inaczej. Prawdę powiedziawszy, całkiem nieźle.
Dla dziecka był to fajny dzień, bo nie szło się wtedy do szkoły. Znaczy, nie było lekcji. Zamiast tego trzeba było iść na pierwszomajowy pochód, co i tak wypadało lepiej, bo impreza kończyła się wcześniej niż lekcje i nie była taka stresująca. Pochody takie odbywały się w każdym mieście i później można było je sobie obejrzeć w telewizji, wliczając w to ten główny z Warszawy, gdzie szły prawdziwe tłumy i wszyscy zawsze czekali, aż przed trybuną będzie szła sekcja artystów, żeby zobaczyć, którzy aktorzy raźno machają do dumnie uśmiechniętej partyjnej elity. Oczywiście można było też obejrzeć pochód z Moskwy, ale takich rzeczy nikt wtedy dobrowolnie nie oglądał.
Świat oczami dziecka
U nas w Chrzanowie było prosto. Szkoły zbierały się w szkołach, zakłady pracy w zakładach i wszyscy szli starannie zaprogramowaną trasą, pięknie ubrani, z flagami i transparentami, gromadząc się na Placu 1000-lecia, czyli potocznie mówiąc, „pod orłem” (na placu jest wielki pomnik siedzącego na betonowym cokole orła). Tam, przed budynkiem PRG (tak wtedy mówiliśmy, było to Przedsiębiorstwo Robót Górniczych, obecnie Skarbówka) budowano na tę okazję sporą trybunę. Zasiadali na niej lokalni partyjni magnaci, a my ustawialiśmy się naprzeciwko w karnych hufcach, zupełnie jak pod Grunwaldem i też czekaliśmy w pełnym słońcu i były zawsze piękne przemówienia i klaskaliśmy ochoczo, bo te przemówienia naprawdę były piękne i na temat. A potem szliśmy do domów. Każdy lubił Pierwszego Maja. Mniej szkoły i pracy i udział w pochodzie, w którym czujesz się moralnie lepszy, bo przecież zmusza cię do tego reżim. Wszystko to za cenę wyciętego z białego kartonu gołębia, przypiętego pinezką do patyka. Bardziej ambitni robili polską flagę, co zajmowało więcej czasu, bo trzeba było pokolorować kartkę świecówką.
Dekonstrukcja
Dziś każdy wyszydza. Łatwo jest wyszydzać. Bo socjalizm, bo komuna. Bo w bloku wschodnim, tak śmiesznym dla tych lepszych, lepszych z urodzenia, bo z lepszego przecież bloku zachodniego, tak wspaniałego i demokratycznego, tego samego, do którego wszyscy zawsze wzdychaliśmy. Zapominamy, czym tak naprawdę jest 1 Maja.
Nie jest to żadne Święto Pracy, tylko święto Ludzi Pracujących. Pierwsza w historii ludzkości próba wyniesienia tych, którzy pokornie pracują i zrównania ich z tymi, którzy nie robią nic, tylko chodzą, śmieją się i unoszą wysoko brody, bo mają się za tych lepszych, tych wybranych.
W każdej kulturze i w każdej epoce zawsze było tak samo. Zwykli ludzie, niezliczone szare masy ludzkie pracowały na nielicznych uprzywilejowanych. Tak skonstruowano świat: jedni tu, drudzy tam. Ci tamci, to nie więcej niż pięć procent całej populacji. Roszczący sobie prawo do świata, bo według własnego mniemania dostali to prawo od Boga, nabyli je przez urodzenie, lub ewentualnie gwarantuje im to ilość cyfr na koncie. Tym tamtym cała reszta ludzi zawsze śmierdziała. Zawsze gardzili nimi, choć przecież od czasów faraonów żyją z ich pracy, bawiąc się, a przy okazji głosząc wartości, dzięki którym mogą wynajdywać preteksty, żeby tych biednych, głupich i nieświadomych dzielić i zabijać w nieskończonych, wyniszczających wojnach. I ci głupi i nieświadomi ciągle to łykają. Rozejrzyjcie się dookoła. Ile zmieniło się przez ostatnie siedem tysięcy lat? Dalej pracujące masy, które tak naprawdę nie chcą nic poza tym, żeby spokojnie i godnie żyć, są zabawką w rękach nielicznej (poważnie, naprawdę małej) grupy posiadających. Posiadających pieniądze (i przez to władzę) pseudo elit, które meblują świat według własnego widzimisię.
Pierwszy Maja nie jest Świętem Pracy
Praca sama w sobie nie jest żadną wartością. Nie istnieje praca dla pracy, jak chcą jedni, ani też praca sama w sobie nie czyni nikogo wolnym, jak kiedyś chcieli drudzy. Liczą się tylko owoce tej pracy i wielu ludzi wykonuje swoją pracę z wielką satysfakcją, ale zawsze wykonują ją w jakimś celu. Inni pracować nie lubią bądź nie chcą, ale pracują, bo muszą (czyli również wykonują pracę „po coś”). Dlaczego ludzie pracujący nie mają mieć swojego święta? Dlaczego nie mogą być z tego dumni? Jest przecież święto zakochanych, jest dzień pizzy czy dzień naleśnika. Czy złe jest święto ludzi, którzy ciężko i uczciwie zarabiają na swoje życie, przy okazji utrzymując masę głupków, nierobów i darmozjadów?
Komentarze
Prześlij komentarz