Przejdź do głównej zawartości

Dzisiaj każdemu wolno krytykować

Internet to wspaniały wynalazek. Łączy ludzi. Dostarcza informacje i wiedzę. Dzięki niemu życie stało się takie proste. Jednocześnie jest kloaką nieczystości. Nie różni się niczym od szamba, do którego każdy może spuścić, co tylko mu się podoba. Nie dbając przy tym o nic, ani o nikogo.

Czytam sobie doniesienia na znanym i popularnym portalu. Taka tam prasówka. Wojna, trupy, rakiety i kryzys w kraju. Nagle artykuł o Annie Lewandowskiej. Jak to gdzieś tam sobie wypoczywa, pewno po mundialowych emocjach. Pełno takich doniesień, to i człowiek kliknie czasem, mea culpa. Zwłaszcza że tytuł kusi. “Anna Lewandowska pokazała zdjęcie w bikini”. Czytam i oczom nie wierzę, że można takimi pierdołami komuś czas marnować. Potem czytam komentarze pod tekstem. I włos mi się jeży.

Ta pierwsza

Szczerze i między nami: kliknąłem tylko dlatego, żeby zobaczyć Lewandowską w bikini. Nie wstydzę się, każdy by kliknął. Stoi sobie koło białego leżaczka, starannie upozowana, lewa noga do przodu, wszystko ponapinane jak trzeba. Bikini też niezłe, takie jasnofioletowe. Za nią białe panele, nie wiem, czy to jakieś ogrodzenie, czy parawan, ale styl wyraźnie z “Baśni z 1001 nocy”. Obok nogi jakiś kremik, czy inne smarowidło sobie stoi. Hmm. Na drugim zdjęciu (ale już na Instagramie tylko, na portalu tego nie było) sama pupa w bikini, a w ręce ten sam kremik, całkiem przypadkowo frontem do klienta. Sobie myślę, no tak. W bikini pokazuje i zachęca, przy okazji coś reklamuje, czy sprzedaje. Jak to w życiu. Co do zdjęcia, to całkiem fajne. Zgrabna, opalona dziewczyna w bikini, co w tym może być złego? Twarz niespecjalnie było widać, gdyby nie podpis, nikt by nie wiedział, kto zacz.

Pod zdjęciem lawina komentarzy. Nieprawdopodobnych. I prawie wszystkie negatywne. Sucha jak wiór. Cycków nie ma. Talii nie ma zupełnie. Solarium. Pustak. Na mężu karierę robi. Odpuść Robercikowi, on ma grać i być wypoczęty, a nie ciebie w łóżku obrabiać. Trenerka od siedmiu boleści. Celebrytka od siedmiu boleści. Za uczciwą robotę by się wzięła. No ludzie. Naprawdę?

Poziom tekstów na naszych narodowych portalach jest żenująco niski. Nie wszystkich tekstów, muszę być uczciwy. Są też niezłe, pewnie jakieś 0.9 procent. Poziom języka polskiego jest niestety jeszcze gorszy. Zwykle są to kiepskie przedruki, nieudolne tłumaczenia, naiwne i nieporadne. Durnowate. Komentarze pod spodem są jeszcze bardziej durnowate. Większość jakościowo dopasowana do tekstów.

I myślę sobie: co ta biedna dziewczyna komu zrobiła? Nie chodzi po domach, nie kradnie, nie zabija. Nie kłamie, nie pożąda, fałszywego świadectwa nie mówi. Poważnie, nigdy nie słyszałem, żeby o kimś nieładnie mówiła (Robercik zresztą też). Nie grzała dupy za młodu. Bawiła się w karate, startowała i medale zdobywała, krajowo i międzynarodowo. Potem zajęła się fitness. I radzi sobie. A że jest żoną znanego piłkarza? Ma pieniądze i obraca się w innym towarzystwie? Że promuje się w mediach i próbuje wykorzystać swoje pięć minut? Przepraszam, ale nikt jej nic nie dał. To skąd tyle hejtu? Zresztą, jakiego znowu hejtu… Nie cierpię tego słowa. A co to, już własnego języka nie mamy, żeby od innych tanio zapożyczać? Nie stać nas na nic lepszego? Stać. Na Lewandowską nie wylewają żadnego hejtu. Wylewają na nią kubeł pomyj. Naprawdę nie wiem, z jakiego powodu.

Dziewczyna ma się czym pochwalić. Ładna, choć to rzecz gustu. Po trzydziestce, dwójka dzieci i wygląda jak nastolatka. Każdy by tak chciał. Zlitujcie się, zajmuje się przecież fitness. Czy byłoby wam lepiej, gdyby obwisły bebzon obijał jej się o kolana? To by wam pomogło? Otóż nie pomogłoby. Wtedy by było, że gruby spaślak. Że blada. Talii nie ma. Cycki wiszą do pasa. Do tego nieśmiertelny “pustak” i wykorzystujący sławnego męża nierób.

A spojrzyj jeden z drugim w lustro przy okazji. Takiś ładnie opalony? Takaś zgrabna? Każda ma akuratne, fajne cycki? Proste nogi? A ty co, chłopaku? Kiedy ostatni raz widziałeś pod prysznicem własnego siusiaka bez gmerania pod piwnym fałdem? Innych się czepiasz, a do zawiązania butów musisz przysiadać?

Ta druga

Kolejny artykuł. Tym razem o tym, jak Joanna Racewicz pozdrawia z Lizbony. Klikam, patrzę. Lubiłem Racewicz, dawno temu, jak jeszcze “Panoramę” prowadziła. Fajnie prowadziła. I ładna dziewczyna była. Teraz patrzę i cóż, trochę się zmieniła, ale i od tamtych czasów lat dwadzieścia z okładem minęło. Wygląda inaczej i robi inne rzeczy. Szczerze powiem, że nawet nie wiem, co ona teraz robi. Od czasu do czasu portale publikują durny artykuł, który jest komentarzem do tego, co Joanna wstawia na swoim Instagramie. A publikuje głównie zdjęcia z różnych podróży. Wdzięczy się na nich, zwiewnie odziana, robi miny i opatruje wszystko dość infantylnymi komentarzami. Osobiście odnoszę wrażenie, że ona zupełnie nic nie robi, tylko sobie jeździ i się fotografuje. I wiecie co? Powiewa mi to. Jak ma kasę i czas, to niech sobie jeździ i pozuje. Widocznie ma tyle pieniędzy, żeby tak sobie żyć. Dla mnie git. Ale nie dla tych, którzy pod artykułem zamieszczają komentarze.
A to, że glonojad. Że ponaciągana. Że wygląda jak z plastiku. Że dałaby sobie spokój. Że stara. I że pustak. Proszę was. Dajcie żyć.

Że glonojad? I co z tego? A może jej się tak podoba? Każdy ma prawo wyglądać tak, jak chce. Powiem wam, że w Serbii takie mocno napompowane usta to akurat szczyt szyku. Że ponaciągana? Fakt, widać, że trochę przy urodzie majstrowała, ale co komu do tego? Może nie wygląda tak świeżo, jak w “Panoramie”, ale daleko jej do Michaela Jacksona. Stara? A co, każdy będzie wiecznie młody? No i pustak? A czemu, ludzie, uważacie, że jest durna? Znacie ją? Gadaliście z nią? Pięć klas ma? Rowy łopatą kopie? Akurat jest dokładnie odwrotnie, bo ma w głowie nieźle poukładane. Książki pisze. A ty, jeden z drugim, ile w życiu słów z sensem napisałeś? 

Lansuje się? Pokazuje? Taki sobie znalazła sposób na życie. Takie miejsce dla siebie. Nikomu nie zabiera i nie słyszałem, żeby kogokolwiek obrażała. Publikuje swoje zdjęcia z różnych miejsc, owszem, na wszystkich robi mocno wystający dzióbek i komu to przeszkadza? Kogo i dlaczego to obraża, żeby wiadro pomyj wylewać?

Po trzecie

Każdy szuka swojego miejsca na świecie. I każdy ma prawo robić to, co chce. Pod warunkiem, że nie krzywdzi i nie obraża innych. Świat i media są takie pojemne, że każdy może znaleźć w nich swoją niszę. Najpierw wystarczy tylko mieć na siebie pomysł. A potem już tylko wystarczy to zrobić. Tyle tylko, że nie każdemu się chce.

Bardzo łatwo i fajnie jest siedzieć przed telewizorem i żreć sobie czipsy. Niewiele to kosztuje, a jest takie przyjemne. Albo wieczorem przy komputerze, przeskakiwać ze strony na stronę, śliniąc się i wypisując komentarze, które w gruncie rzeczy niczemu nie służą, a więc są tylko i wyłącznie stratą czasu. Bo żeby coś zrobić, trzeba w to zainwestować. Znacznie łatwiej jest tłumaczyć się przed sobą i wylewać przy okazji brudy na innych. A Doda, to nie umie śpiewać, poza tym ponaciągana i pustak. A Wojewódzki to pomarszczony dziadek, cham z wybujałym ego. Lewandowski nie potrafi grać w piłkę, a Gołota to tchórz i kiepski bokser. Tyle że każdy z nich coś próbuje, czy próbował zrobić, a ludzie wypisujący durne komentarze nigdy nie zrobili i nie zrobią nic. Próbują polepszyć swoje samopoczucie przez dopiekanie innym. Przez umniejszanie ich osiągnięć. Patrzę na to i słyszę, jak chlupią w tych ludziach kompleksy. Tym bardziej, że są bezpieczni za barierą ekranu. Zadowoleni, bo komuś, w ich mniemaniu, dowalili. Na ulicy nie mogliby tego zrobić. Albo dostaliby w gębę, albo dostaliby wyrok. Taka covidowa odwaga, gdzie można robić do ludzi głupie miny, bo i tak nic nie widzą pod maseczką.

Wszyscy narzekają, że nie ma dnia bez Cichopek, że Nergal to nie jest prawdziwy metal, że pseudo gwiazdy tamto, a Zenek Martyniuk to w ogóle. A przecież to popyt kreuje podaż, nie inaczej. Celebryci się lansują i tym właśnie żyją media. I ludzie to oglądają. Gdyby nie oglądali, gdyby się nie interesowali, nie byłoby celebrytów. Czyli ludzi, którzy nic nie zrobili, a są znani tylko dlatego, że sami się lansują. Śmieszne to wszystko, tanie i nędzne. Przykre, że ludzie tak muszą stale dopiekać sobie nawzajem, zamiast zająć się swoim własnym życiem.

Gdyby pozwolić innym żyć w spokoju i po swojemu, świat stałby się lepszym miejscem. Tak sobie też jakoś myślę, że gdyby wziąć i zebrać te wszystkie godziny, które trwonimy na głupotach, kłótniach i walkach i gdyby do tego dodać te wszystkie pieniądze, które wydajemy na głupoty, wojny i zbrojenia, to już dawno skolonizowalibyśmy galaktykę. A może i więcej.

Fora internetowe są potrzebne. Komentarze są potrzebne. Pozwalają nam widzieć, co inni myślą. I naprawdę czasami są bardzo dobre. Bardziej treściwe, niż poprzedzające je artykuły. Fajnie się je czyta. Nieprzyjemnie czyta się te inne, pełne żółci, zawiści i kompleksów. Nikt nie lubi wąchać wiadra pełnego pomyj.

Zostawcie wreszcie te dziewczyny w spokoju. One tylko chcą żyć sobie swoim własnym życiem. I mają do tego pełne prawo. Tak jak każdy z nas. Zresztą, każdemu się podoba to, co mu się podoba. O gustach się podobno nie dyskutuje.

Post Scriptum, czyli pozdrawiam Freda

Kilka dni minęło i znowu kliknąłem. Teraz już Polacy wyfrunęli z Kataru i okazuje się, że żona naszego najlepszego piłkarza opala się gdzie indziej. Co ciekawe doniesienie to było zamieszczone nie w Pomponiku, ale w serwisie sportowym.

“Lewandowska leży na plaży w skąpym bikini. Internauci toną w zachwytach”. Taki tytuł. Nie przesadzam. Naprawdę taki był.

Rzeczywiście, leży sobie na plaży. Tym razem na Malediwach. Ładnie upozowana, głowa tak trochę przekrzywiona, w ciemnych okularach. Znowu, tak sam z siebie, to bym nie zgadł kto to taki. Wyrzeźbiona, opalona, w tej pozycji to i cycuś jakiś taki większy. Jest też bikini, nie to samo co poprzednio, widać, że kilka par majciochów na wakacje zabiera.

Dla mnie najciekawsze w tym było to, że w tym starannie wystylizowanym zdjęciu pojawiła się butelka tego samego smarowidła. Sprawdziłem. To samo. A więc miałem rację. Tu nie chodzi o Annę, ani nawet o bikini. Ba! Jak robię sobie półnagie zdjęcia na plaży, nigdy nie trzymam mojego NIvea z Bootsa frontem do obiektywu. Nigdy go tam nie ma, bo leży koło leżaka, albo i w pokoju został. A tu jest. Czyli chodzi o zgrabnie umieszczoną reklamę. Product placement, za który znane marki znanym twarzom sporo płacą.

Pod zdjęciem z Instagrama wyraźnie widać ponad osiemdziesiąt osiem tysięcy “lajków” (znowu ta piękna polska nowomowa, jakbyśmy, jako te gęsi, własnego języka nie mieli. Lajkujesz albo hejtujesz. Piszesz komentsy. I ranujesz po parku). Czyli, sporo tych lajków. Zresztą, wyraźnie widać, ilu Anna ma “followersów”. Też sporo, pozazdrościć. Fajnie na tym Instagramie. Ludzie cię obserwują, lubią i wstawiają same pozytywne komentarze. A potem takie coś biorą i robią z tego przedruk na popularnym portalu (a może zgodnie z obowiązującą linią nowomowy: w popularnym portalu?) i wtedy się zaczyna. Bo może zobaczyć to każdy i każdemu wolno to skomentować.

Na zachodzie bez zmian. To samo, co poprzednio. Plus kiepskie teksty typu “internauci raczej toną w wymiocinach”. Ileż można czytać o braku talii, cyckach, wiórach i pustakach? Naprawdę nic innego już nie ma? Okazuje się, że czasami jest. To jest ten mały procent ludzi, którzy komentują inteligentnie, czasami z domieszką finezyjnego dowcipu. Niejaki Fred, odnosząc się do tytułu (“Lewandowska leży na plaży w skąpym bikini”) komentuje:

"W skąpym bikini" - a jak wygląda bikini "nie skąpe"? Ma nogawki i rękawy?

Pozdrawiam Freda. Pozdrawiam inteligentnych.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kopertowy

Byłem niedawno na chrzcinach. W Polsce, u rodziny. Fajnie było. W kościele uroczyście, na przyjęciu suto, czyli tradycyjnie, po polsku. Z takimi uroczystościami związany jest jeszcze jeden zwyczaj, czyli dylemat pod tytułem „ile dać do koperty”. To wszystko skłoniło mnie do głębszych przemyśleń na ten temat. Głównie o kopertach. O ich znaczeniu w naszej kulturze, o ich przydatności. O przeszłości i o tym, co być może przed nami. Chrzciny to wspaniała i podniosła uroczystość, podczas której przyjmujemy (my, chrześcijanie) w swoje szeregi nowego członka naszej społeczności, który to członek nie wie jeszcze, że właśnie został obarczony grzechem, którego nie popełnił ani on osobiście, ani żaden z członków tej społeczności. A jednak już go ma, zaraz na starcie.  To trochę przypomina państwo, w którym wszyscy mamy jakiś mityczny dług publiczny, mimo że żadnych kredytów w tym kierunku nie zaciągnęliśmy. Odpowiedzialność zbiorowa, za cudze grzechy. W gruncie rzeczy, ktoś mógłby powiedzieć...

Na Zachodzie, jak to mówią, bez zmian

Ameryka wybrała. Dnia 5 listopada AD 2024 Donald Trump pokonał Kamalę Harris w wyborach prezydenckich zdobywając 312 głosów elektorskich. Został tym samym 47 prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki, a że wcześniej był 45 prezydentem, to i cieszy się chłop podwójnie. Rozgrzewka przedwyborcza trwała w światowych mediach od dawna i mocno wszystkich wyczerpała. Wściekle atakowano Trumpa (często do wtóru dziwacznego rechotu pani Harris) i wyciągano wszelkie brudy, jednym słowem: jak zwykle. A teraz jest już po. Kurz opadł. Uspokoiło się wreszcie. Teraz wszyscy zastanawiają się, co dalej. Szczerze, kibicowałem Trumpowi. Widziałem, co robi ekipa dziadzi Bidena. Widziałem, w którą stronę pchają (i jego, i nas). Widziałem (po raz trzeci, tanio wyliczam, ale niech będzie), jak wdzięcznie skaczą koło nich polskie pieski. Ile nas to wszystko kosztowało, to wszyscy wiemy. Zmiana była konieczna. Czasami, gdy źle idzie, trzeba zmienić cokolwiek. Gdy ogłoszono wyniki, ucieszyłem się. Pomyślałem, oto ...

Czasy ciekawe

Wszyscy chyba znamy powiedzenie: „obyś żył w ciekawych czasach”. Nigdy nie zastanawiamy się, czy jest w nim jakiś sens. Bo co to niby ma znaczyć? Gdyby tak popatrzeć wstecz, ale tak naprawdę wstecz, mniej więcej do początków znanej nam historii (można też ewentualnie przeczytać podręcznik do historii), to wyraźnie widać, że w zasadzie nie było dotychczas czasów „nieciekawych”. Powiedzenie jest swojego rodzaju przekleństwem. Czego życzy nam ktoś, kto mówi, żebyśmy żyli w czasach ciekawych? Żeby wszystko było fajnie? Może spokojnie? Żebyśmy żyli dostatnio, bez chorób, bez wojen, żebyśmy podbijali kosmos i żeby wszyscy wyżywali się w takich zajęciach, w jakich sami chcemy, zamiast męczyć się w tych, które wymyślają dla nas inni? Otóż nie. „Ciekawe czasy” oznaczają dzikie skoki historii, wygłupy rządzących, wojny, biedę i inne nieszczęścia, wliczając w to kataklizmy naturalne, a wtedy przecież zwykli ludzie mają zazwyczaj przechlapane. Faktem jest, że tak zwani normalni ludzie wcale nie ch...

Oby nam się

I nadszedł Nowy Rok 2025. Zawsze, gdy styczeń nadejdzie, myślimy o tym, co zostawiliśmy z tyłu i spoglądamy na to, co przed nami. Dodajmy, że spoglądamy z ufnością i nadzieją w sercu. To jest jedna z unikalnych właściwości człowieka: nadzieja na to, że będzie lepiej. I to niezależnie od miejsca, w którym się siedzi. Gdy masz dużo i miałeś wspaniały rok, masz nadzieję na jeszcze lepszy. Gdy było bardzo kiepsko, masz nadzieję, że będzie lepiej. Choćby tylko troszkę lepiej, ale to przecież zawsze coś. Tyle tytułem wstępu. Czas na życzenia, czyli żeby… Życzmy sobie wszyscy, żeby ludziom poprzestawiało się na lepsze. Wszystkim. Żeby obudzili się, otworzyli oczy i powiedzieli: „Kurde, jaki piękny poranek! Od teraz będę lepszym człowiekiem”. Żeby się ludziom oczyściły głowy, wyprostowały ścieżki i poskręcały zwoje. Żeby nikt nie chciał nikim rządzić, za to chętnie robił coś dla innych i żeby ci, którzy pragną władzy, nigdy jej nie dostali. I może jeszcze, żeby celebryci celebrowali sobie gdzi...

Z chwil, być może, ostatnich

NATO powstało jako sojusz obronny. „ Głównym celem Sojuszu jest zagwarantowanie – środkami politycznymi i militarnymi – wolności i bezpieczeństwa wszystkim państwom członkowskim ”. Podkreślam słowo „członkowskim" bo widać, że koncepcja mocno ewoluowała. Tymczasem amerykańskie autorytety, takie jak profesor John Mearsheimer czy profesor Jeffrey Sachs głośno mówią, że wojna na Ukrainie została wymyślona, zorganizowana, sprowokowana i sponsorowana przez Stany Zjednoczone Ameryki. I ciągle jest przez nie pompowana. W dodatku nie z czystego miłosierdzia, czy miłości do Ukraińców, tylko żeby zabezpieczyć żywotne interesy USA w tej części świata. Oto rubaszny i dziarski staruszek, który w zdumiewający sposób przegrał batalię o drugą kadencję w Białym Domu, postanowił ekstrawagancko zaszaleć i udzielił Ukraińcom zgody na prażenie amerykańskimi rakietami dalekiego zasięgu ATACMS w terytorium Rosji. Jednym się to podobało, drudzy krzyczeli: „Eskalacja, eskalacja”, ale jaka tam znowu eskala...