Przejdź do głównej zawartości

A może pora już się obudzić?

Zastanawialiście się czasem, dlaczego na świecie jest tyle nienawiści? Rosja napadła Ukrainę. Jedni ludzie giną, drudzy wymyślają teorie spiskowe. Rządy rządzą, politycy kradną, a biedni ludzie ciągle ze sobą walczą. Dlaczego nie potrafimy żyć spokojnie, wesoło i beztrosko, bez nienawiści i strachu?

Idę z dziećmi do szkoły. Mijam ludzi. Ludzie mijają mnie. Przeważnie, z daleka, nie wiadomo kto jest kto. No, czasami wiadomo, bo Serbkę poznasz po napompowanych ustach, a ciemnoskórego czy Chińczyka widać przecież z daleka.

Czasami widać też Rosjan, bo zdarza się, że noszą oni dość radośnie skompletowane ubrania. Choć nie oceniajcie zbyt szybko. Rosjanie, którzy wyjechali (uciekli?) przed wojną do Serbii, do biednych nie należą. Sam widziałem, jak w nowym Maserati jechał koleś w skórzanych butach, spodniach od dresu, kolorowym swetrze i czapce z pomponem. Serbowie zasadniczo ich nie lubią. Nie dość, że najechało ich wielu, przez co ceny nieruchomości poszybowały w górę, to jeszcze zachowują się dość buńczucznie, wyraźnie patrząc na Serbów z góry.

Rosjanie kontra Ukrainiec

Idę do szkoły. Mija mnie pani, która jest wychowawczynią jednej z córek. Znam ją, więc rozmawiamy. Jest bardzo miła i ładnie mówi po angielsku. Bardzo zadbana i nieźle ubrana. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że na imię Ekaterina, a nie Miss Katie, jak wszyscy do niej mówią (nazwisko też rosyjskie, nie przytaczam, bo nie ma potrzeby).

Gdy odprowadzam syna, to tam już Rosjan jest cały garnitur. Najechało naprawdę dużo (ja przyjechałem jeszcze przed wojną, też wtedy byli, ale dość nieliczni). Wychodzą, drą się, gadają po swojemu. Widać, że czują się dobrze, nie są skrępowani, czy zawstydzeni, że tutaj są. Ja gadam z dziećmi po polsku, więc też nie ma siły, żeby nie wiedzieli, kim jestem. Chińczyków, jak już powiedziałem, widać z daleka. Jest też jeden Ukrainiec. Podjeżdża samochodem (raczej zwykłym, znaczy typu normalny SUV, ani Maserati, ani Moskwicz), wysadza dziecko i odjeżdża. I tak to się mniej więcej odbywa. Wszyscy idą, mówią do siebie dzień dobry, uśmiechają się. Nikt nie strzela, nikt nikogo nie bombarduje.

Życie All Inclusive

Podobnie było na wakacjach all inclusive w Turcji (Trzy odsłony Raju). Wszyscy byli dla siebie mili, uprzejmi, wszyscy się dobrze bawili. Często wiedziałeś, kto jest kto, choć nikt przecież nikogo o narodowość nie wypytywał. W moim przekonaniu większość ludzi tak właśnie chce żyć. W spokoju i względnym dobrobycie. Ludzie chcą, żeby było fajnie i bezpiecznie, żeby każdy sobie żył po swojemu, tak jak chce, robił interesy, czy po prostu sobie chodził po Matce Ziemi. Bez wrzasków, bez kłótni czy bójek, bez wyzwisk czy agresji. Większość tak też właśnie próbuje wychowywać swoje dzieci. Dlaczego więc cały czas ludzie walczą jedni z drugimi?

Demokracja to fikcja

Odpowiedź jest prosta. Wrabiają nas i prowadzą jak na sznurku. Wrobili nas dawno temu i to cały czas nas trzyma, cały czas pokutuje. Wmawiają nam, że musimy żyć tak, jak żyjemy. Że musimy walczyć z innymi, bo ci inni, są “inni” i chcą nam zrobić kuku. Zrób test. Zapytaj, tak dookoła siebie, ilu ludzi, takich zwykłych Polaków, miałoby ochotę napaść Czechów. Albo Niemców. Albo choćby Maroko, bo oni “inni”. Nikt nie będzie miał na to ochoty. Każdy powie: a po co mielibyśmy to robić? Nie oni sobie żyją spokojnie, oni sobie, my sobie. Potem zapytaj Rosjan, ilu z nich miałoby ochotę najechać Ukrainę? Znakomita większość powie pewnie: a na ch… nam Ukraina? Ukraińcy też pewnie woleliby spokojnie żyć, a zamiast tego są uwikłani w tę całą wojnę z Rosją, umierają, a ich kraj powoli przestaje istnieć.

Demokracja to największa fikcja wszechczasów. Wydaje nam się i to od dwóch już tysięcy lat, że mamy na cokolwiek wpływ. Wmówiono nam, że wszyscy są równi, że mają takie same prawa. Wiele jest tego typu bredni, a w gruncie rzeczy nasz system to brutalny feudalizm. Od lat rządzą nami, jak tylko chcą i mimo pozorów równości, czy wolności słowa, nie mamy absolutnie nic do gadania.

Czy ktoś cię kiedykolwiek o coś pytał?

Ja się pytam: dlaczego ci, którzy są u władzy, decydują o wszystkim w moim imieniu? Czy mnie ktoś kiedyś o coś pytał? Nie. Okazuje się, że jako obywatel, mam na sobie spory pakiet narodowego zadłużenia, a czy ja kiedykolwiek od kogoś pożyczałem? Trochę jak z grzechem pierworodnym, co? Taki narodowy dług pierworodny, coś, co przechodzi z ojca na syna. Nikt mnie nie pytał, ile gdzie wziąć, żeby rozdać biednym, ukraść czy wysłać na wschód w postaci darowanych karetek, armat czy cystern z paliwem.

A przecież nie tak miało być.

Niby wybieramy ludzi i pozwalamy im coś tam robić, choć czasem sami nie wiemy, co oni tam w zasadzie robią, a często przecież nawet ich nie popieramy, ani nie zgadzamy się z tym, co robią. To czemu ich nie usuwamy? Czemu nie ma mechanizmu, żeby się ich pozbyć? Zwolnić ich, z nieudolnie pełnionej społecznej funkcji?

Rządzić czy zarządzać

Według mnie problem polega na nazewnictwie i na tym, że ci ludzie nie rozumieją, co właściwie mają robić. Po polsku to się nazywa “rząd”, a rząd jest przecież po to, aby nami rządził. Błąd polega na tym, że rządzący naprawdę wierzą, że są po to, żeby rządzić. Po angielsku nazywa się to “government”, znacznie lepsze słowo, choć niestety Anglicy dają się kiwać tak samo, jak i my. Bo “rząd”, czy ci ludzie, nie rozumieją, że oni nie są po to, żeby rządzić, tylko po to, żeby zarządzać. Rząd jest managerem. Jest wybrany przez ludzi do pełnienia ważnej społecznie funkcji: zarządzania majątkiem kraju, czyli de facto dobrem należącym do nas wszystkich. A jeśli robią to źle, to muszą odejść i to jak najszybciej. Czy jakbyś miał własną firmę, to byś tolerował nieudolnego dyrektora? Takiego, który kradnie i kłamie? Generuje same straty, dzięki czemu musisz nie tylko ciągle dokładać do interesu, ale jeszcze wszyscy sąsiedzi nienawidzą cię i chcą nakłaść ci po mordzie?

To dlaczego ich tolerujemy?

Wyrwać murom zęby krat

Trzeba się z tego wyrwać. Już niedługo może być za późno. Co nam szykują nasi milusińscy? Wszyscy to wiemy, wszyscy tego słuchamy. Wszyscy kiwamy w niedowierzaniu głowami i mimo to dalej ich tolerujemy. Dalej ich wybieramy. Reset systemu finansowego, elektroniczny pieniądz, który ma datę ważności, totalna inwigilacja, czy takiego życia chcemy dla naszych dzieci? Chipy, tożsamość korporacyjna, robaki zamiast mięsa? Jakiś mityczny ślad węglowy, czy wodny, brak własności, cenzura i coraz to nowsze i głupsze przepisy, które w zasadzie służą tylko nielicznym i najbogatszym po to, żeby byli jeszcze bogatsi? To chcemy po sobie zostawić? Skłócony i chory świat, w którym wystraszone, opętane codziennym biegiem i wyjałowione wszędobylską papką mrówki będą z obłędem w oczach gonić dzień za dniem i pracować na swoich panów?

Pacyfik dla pacyfistów

Ameryka chce dominować na Pacyfiku. Tak mówią, wierzę w to, bo zawsze chciała. Tak samo, jak chciała dominować na Bliskim Wschodzie, w Ameryce Łacińskiej i tak dalej. Tak samo, jak od ponad stu lat wywoływała wojny i zamieszki, obalała rządy, czy likwidowała tych, którzy ośmielili się myśleć inaczej.

Mam rodzinę w Ameryce. Wjechali tam w latach osiemdziesiątych, wtedy dla wielu Polaków był to szczyt marzeń. Tak sobie czasem myślę o moim wujku i zastanawiam się, jak bardzo on chce dominować na Pacyfiku? Czy popierał bombardowanie Serbii, czy atak na Libię? Jak bardzo popiera wysyłanie kolejnych miliardów na Ukrainę, w imię czyichś mętnych interesów, zamiast zainwestować te pieniądze w nowe drogi, edukację, bezpieczeństwo na ulicach czy opiekę zdrowotną? Jak bardzo pożąda hegemonii nad Chinami, zamiast tego, żeby normalnie, spokojnie żyć i żeby jego syn, a mój kuzyn Piotrek miał dobre życie? Takie bez kredytów, strachu, inflacji, robaków, podatku od deszczówki, kłamstw, obłudy i wszędobylskiego betonu? Takiego, jakiego w gruncie rzeczy pragnie znakomita większość, tylko jakoś nie mogą tego mieć, bo bez przerwy robi ich się w konia, coś im wmawia i dlatego bez przerwy jedni w drugich walą z armat!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ponure perspektywy

Dawno nie pisałem. Przepraszam, ale jakoś sporo rzeczy się zebrało. Mam nawet nowy tekst (o kocie), ale na chwilę go zawieszam, żeby zapromować coś innego, bo czasami warto. Zapraszam na dość świeży materiał z Katarzyną Szewczyk. Katarzyna Szewczyk jest znana z YouTube, oficjalnie jest absolwentką ekonomii i doradcą inwestycyjnym. Nieoficjalnie to osoba obserwująca świat, która nie boi się mówić o trudnych sprawach i wcale nie robi tego po to, żeby kogoś przestraszyć. Raczej po to, żeby otworzyć ludziom oczy. Oczywiście wielu jest (i będzie) takich, którzy uważają ją za szurniętą. I ona doskonale o tym wie. Trudno jest głosić tego typu rzeczy (różne teorie teoretycznie spiskowe) bez narażania się na przyklejenie łatki foliarza i kretyna. Problem jest niestety taki, że ludzie sami nie bardzo już chcą myśleć. Szkoda im na to czasu, podczas gdy nie szkoda im go na smarowanie paluchem po ekranie telefonu. Teorie spiskowe Jeśli o mnie chodzi, to mam do teorii spiskowych podejście delikatne.

Euro 2024: Kto wygra?

Zaczęło się Euro 2024! Wielki festiwal europejskiej piłki. Emocje, piwo i wyraźnie mniejszy ruch na ulicach. Będzie się działo. A raczej już się dzieje, bo w meczu otwarcia Niemcy rozgromili Szkotów. Sprawdzimy więc, kto jest faworytem do wygrania turnieju, co mówią eksperci i sztuczna inteligencja, a także poznajmy szanse reprezentacji Polski. Będzie też trochę o niespodziewanych faworytach i czarnych koniach turnieju, a na koniec o tym, co tak naprawdę oznacza zwycięstwo w Europie anno 2024. Zapraszam. Rozpoczęła się 17 edycja Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Niektórzy mówią, że to najbardziej prestiżowy turniej piłkarski na Starym Kontynencie. Inni utrzymują, że to właściwie takie mistrzostwa świata, tylko bez Argentyny i Brazylii i gdyby te dwa kraje do Europy wcielić, to World Cup w ogóle nie byłby potrzebny i w dodatku oglądałoby się ciekawiej. Osobiście tak daleko bym nie szedł, każdy ma prawo wystąpić i przecież fajnie się czasem ogląda, jak egzotyczny słabeusz dostaje od kogo

Przenośne krematoria a stan umysłu

Jakiś czas temu rozmawiałem z kolegą w Anglii. Tak ogólnie mówiliśmy, także o tym, że w czasie II wojny światowej tylko Polacy i Anglicy od początku do końca walczyli z Niemcami, a cała reszta Europy od razu wymiękła. Znajomy uważał, że Polska powinna była być stroną na konferencjach Wielkiej Trójki. Za zasługi. Cóż, pewnie by nas wtedy nie wsadzili na minę i nie sprzedali. Z drugie strony, Stalin i tak by nam nie odpuścił. Nasze narodowe fobie  Rozmowa zeszła na narodowe fobie. Rodowity Anglik wiedział sporo, o dziwo. Nie tylko o tym, co dla Anglii zrobił Dywizjon 303, o którym już się teraz w angielskich szkołach nie uczy, ale też o naszej narodowej niechęci do Niemców i Rosjan. Dlaczego ich tak nie lubicie? Bo walczymy z nimi już od tysiąca lat, wyjaśniłem. Zawsze między jednymi i drugimi, zawsze napadani, Polska od samego początku hartowała się w ogniu ustawicznych wojen. Niemcy zawsze krzywo patrzyli na Słowian, a Ruscy, jak to oni, zawsze za dużo chcieli i krzywo patrzyli na wszy

Głupota nie boli

Dziś część druga czepiania się znanego internetowego portalu, czyli Interii. Będzie się działo. Czytasz albo nie czytasz. Wybór należy do ciebie. Kto jest mądry? Kto jest głupcem? Kto bierze pieniądze za to, żeby z innych zrobić głupców? A kto je dostaje mimo tego, że sam jest głupi? Są zdjęcia, żeby unaocznić i żeby potem nie było, że coś znowu zmyślam. Wszystko jak zwykle podlane tendencyjnym i niewybrednym komentarzem. Czasami człowiek po prostu musi. Zaczynamy. Mięsne ataki.  Tu piękny artykuł o… no właśnie. O niczym. Jego piękno nie polega jednak na miałkości, tylko na samo zaprzeczeniu. Tytuł mówi, że taktyka Rosjan jednak się sprawdza. W dodatku analitycy nie mają co do tego wątpliwości. Później idzie fragment o tym, że przeprowadzane ataki nie przynoszą oczekiwanych przez dowódców rezultatów. A potem jest o tym, że masowość ataków powoduje uzyskiwanie kolejnych taktycznych sukcesów. I bądź tu mądry. Czas na zmiany Zaczyna się grubym tytułem. Ostatnie święta, czas na zakaz – no

I przeszedł rok, moja panno

Koniec grudnia, moja panno, czas to rozliczeń i przemyśleń, czas odpoczynku po świętach, gdy niektórzy dojadają powigilijne potrawy i przysięgają, że długo już nie spojrzą na kiszoną kapustę, bo jak zwykle za dużo jedzenia nagotowali, wiadomo, że oczy by jadły i przed Bożym Narodzeniem nikt się za bardzo nie szczypie, inni zaś szybko zaczynają łykać Ranigast i liczyć kalorie, ale przecież nie ma to i tak wielkiego znaczenia, bo Sylwester za pasem i można sobie swobodnie odpuścić na kilka więcej dni, zanim nieuchronnie nadejdzie moment, w którym ci, którzy zmęczą się bardziej niż inni, skwapliwie złożą noworoczne przyrzeczenia; ja nie dojadam w tym roku za dużo, bo nie ugotowaliśmy zbyt wiele, zresztą szybko przerobiłem postną kapustę na bigos i zamroziłem nadwyżkę, bo odwykłem trochę od takiego jedzenia, a bigosik wyszedł piękny, bo mieliśmy w tym roku gości na święta i, jako że przyjechali samochodem, to nawieźli masę różności, w tym polskie wędliny, kiełbasę dobrą, a potem już tylko