Przejdź do głównej zawartości

Na setkę

Dziś post jubileuszowy, bo z okazji setnego postu. Nic wielkiego, bo w sumie okazja niewielka. Poza tym nie lubię hucznego świętowania, nie dla mnie tygodnice, miesięcznice i inne tego typu cudaczne wymysły. Nie będzie szampana Cristal („Everything else is a piss”) ani nawet Russkoje Igristoje. W zamian, na dobry start w drugą setkę, garść paciorków.

Świat pędzi. Nie zwalnia. Nowy prezydent USA zaprzysiężony. Trzeba przyznać, że zaczyna z przytupem. Kurcze, jeden facet, a tyle od niego zależy. Ważny całkiem jak faraon jakiś; spieczony słońcem Egiptu a zagiął parol na jakąś lodową wyspę. Wojny trwają, kryzys kroczy, Polska gospodarka zwija się, powoli i systematycznie, choć Europa bije rekordy w kupowaniu gazu od Rosji - widocznie wyczuli, że już można. Poza tym wszędzie dookoła fejki, polityczne rozboje, wulgarne skoki na kasę i ściemnianie na każdym kroku. Aha, no i masa medialnego chamstwa.

Świat schodzi na psy. Powoli i systematycznie. I zmienia się. Na naszych oczach Cesarstwo Rzymskie rozdrabnia się i upada, hordy barbarzyńców wszystko demolują i gołym okiem widać, że na gruzach starego powstanie całkiem nowe. Jakie będzie? I tu ciekawostka, bo jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Ludzie się budzą, to prawda i narody też jakby trzeźwieją, szkoda, że tak niespiesznie. Warto obserwować i uczyć się, żeby znowu nie obudzić się z ręką w nocniku, bo przecież nie powinno być, że taki już nasz narodowy urok.

Rok się dopiero zaczął. Przed nami wybory prezydenckie. Mówi się, że bardzo ważne, ale przecież tak samo mówili o parlamentarnych, potem o samorządowych… W sumie każde są ważne, ale te być może jedne z naszych ostatnich.

Kilka linków, które uważam za wartościowe. Z różnych względów. Oczywiście to tylko pojedyncze materiały, wybrane losowo, ale przez można wyszukać sugerowane nazwiska i obejrzeć, czy dowiedzieć się więcej. Ja nic nie narzucam, wiecie, jak jest. Inteligentny człowiek nie powinien wierzyć na słowo. Dziś wszędzie propaganda. Zawsze lepiej zapoznać się z zeznaniami obu stron i wyrobić sobie własną opinię. Zazwyczaj jest tak, że jak szarpią w dwie strony, to prawda bezpiecznie leży gdzieś pośrodku.

Wcześniej jednak…

〜ㅇ〜

Disclaimer

Jakiekolwiek podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń nie jest przypadkowe. Prezentowane w linkach treści nie odzwierciedlają poglądów autora bloga, choć autor bierze pełną odpowiedzialność za proponowanie linków do poniższych materiałów. Inne treści prezentowane na tym blogu w pełni odzwierciedlają poglądy autora.

Podczas pisania tego bloga nie ucierpiały ani żadne zwierzęta, ani rośliny. Nie ucierpieli też ludzie. Podczas pisania nie obrażono żadnego homoseksualisty, transwestyty, żyda, muzułmanina (choć w pokoju stała choinka), Rosjanina, Niemca, Ukraińca czy niebinarnego pingwina. Nie wykorzystywano pracy dzieci. Blog był pisany w dzień i przy skręconych kaloryferach, aby obniżyć poziom emisji. W kominku nie palono. Papierosów nie palono. Alkoholu nie pito. Cukru nie spożywano. Masła ani mięsa też nie. Cud, że ten tekst w ogóle powstał.

〜ㅇ〜

Czas na przegląd linków sugerowanych.

Linki pozytywne

Musisz to wiedzieć”, czyli Maciej Maciak i Ruch Dobrobytu i Pokoju. Kto nie słyszał, niech usłyszy i da szansę. Bardzo ciekawe programy. Celne komentarze i trafne, oparte na logice, spójne analizy. Bez lipy, bez prywaty i bez litości. Można się sporo dowiedzieć i nauczyć. Osobiście nie ze wszystkim się zgadzam i przecież nie o to chodzi. Chodzi o to, że można tu zobaczyć i usłyszeć rzeczy, o jakich się fizjologom nie śniło (czyli takich, których nie zobaczymy i nie usłyszymy w mediach oficjalnych). Macieja Maciaka często nazywają prorosyjskim. Według mnie jest po prostu mocno propolski. W dodatku zarajestrował się jako kandydat w nadchodzących wyborach prezydenckich, o czym mało kto wie, bo media o tym uporczywie milczą. Będzie się działo, bo niewygodny z niego kontrkandydat. Zada niefajne (dla innych) pytania i wywlecze nieprzejrzyste sprawy. Na pewno pokaże, jak powinna wyglądać kampania wyborcza i jeśli chcecie taką zobaczyć, pomóżcie mu zbierać podpisy. Uważajmy, bo pojawiło się na scenie kilku dodatkowych pajaców, którzy deklarują, że obnażą, potem mówią, że pokażą, i dziwne, że dopiero teraz, a wcześniej się z politykami bezczelnie obśliniali. 

Podkast geopolityczny”, czyli Leszek Sykulski. Uważany (również przez pana powyżej) za byłego systemowca i partyjniaka, który przeobraził się w zajadłego antysystemowca, choć tylko na pokaz. Podobno dlatego, że mu nie wyszły boje o dostęp do koryta. Mówią, że jako człowiek służb rozbija i skłóca antysystem, w dodatku powtarza po innych. Wielu nazywa go „ruską onucą”. Nie moja sprawa, ale chyba dość śliski z niego osobnik. Polecam wyłącznie jako uzupełnienie prasówki, nie polecam się zakochiwać. Podejrzewam, że po obejrzeniu kilku odcinków niejeden będzie zdziwiony tym, co dzieje się w naszym kraju, bo w mediach oficjalnych często nie ma o pewnych sprawach ani słowa. 

Doktor Artur Bartoszewicz. Obecny w internecie w wielu miejscach. Daję link do jednego programu, naprawdę warto obejrzeć, później można wyszukać więcej. Doktor (autentyczny, bo jest dookoła kilku „szytych”) Bartoszewicz to ekonomista i specjalista z bagażem doświadczeń. Człowiek zupełnie innego formatu niż większość naszej klasy politycznej, choć nie polityk. W dodatku autentycznie zakochany w Polsce i Polakach. Najprawdopodobniej wystartuje w kampanii prezydenckiej. Posłuchajcie, co mówi. Troszkę to się różni od tego, co mówią inni. Od tego, co dotychczas inni mówili. Czasami jest to mocne i chyba tak trzeba zacząć wreszcie mówić. Zaprezentował swoje postulaty, nazywając je "siódemkami Bartoszewicza". Same konkrety. Bez pierdół. Proszę zestwić to z bełkotem oficjalnych kandydatów. Cłop wypada lepiej. Porównajcie go z obecnie nam panującym Andrzejem Sebastianem D. Zawsze lepszy jest wykształcony specjalista z konkretami, niż koleś typu „mój mąż jest z zawodu dyrektorem”. Trochę martwi to, że go nie było i teraz jest. Tak nagle wyskoczył i teraz chce, a przedtem nie chiał. A przecież blisko był rządzących. Tych samych, którzy ciągle nami rządzą. 

Katarzyna Szewczyk. Bardzo interesująca osoba. Kobieta-alchemik o głębokiej, rozległej wiedzy w temacie. Patrzy w niebo i jednocześnie mocno stąpa po ziemi. W dodatku poleca różne interesujące książki. Potrafi ciekawie opowiadać o otaczającym nas świecie, objaśniać mechanizmy i wskazywać zagrożenia. Czasem ktoś mógłby powiedzieć, że znowu teorie spiskowe, ale ciężko polemizować, gdy coś jest oparte na wnikliwej obserwacji i żelaznej logice. Szczerze polecam wyszukać i obejrzeć więcej. Trudno pani Kasi nie polubić.

Na koniec wisienka na torcie, czyli profesor Witold Modzelewski. Mądrość, inteligencja i klasa. Warto posłuchać, jak można ładnie mówić po polsku, bo okazuje się, że można. To właśnie ludzie tego pokroju tworzą elitę każdego narodu. I tacy ludzie powinni też decydować o jego losach. Niestety, nie decydują. Sami z siebie może nawet by chcieli, traktując to jako honor, przywilej i obywatelski obowiązek dbania o naszą wspólną ojczyznę, ale wiedzą też, jak ten system jest ustawiony i że szanse mają żadne.

Antylinki

Tutaj żadnych linków nie będzie. Uczciwy człowiek nie wysyła innych przez zaułek, w którym czają się chuligani. Dla mnie „anty” to są całe oficjalne media. Nie warto tracić na nie czasu. Telewizja - jakakolwiek: Polsat, TVN, publiczna czy Super Express, rzuć kamieniem i trafisz w dziada. Gazety rzadko warte papieru. Takie RMF kiedyś zaczynało jako Radio Małopolska Fun (jeszcze wcześniej Fun Radio, kto pamięta?), a teraz co się z nim stało? A internet? Interia, Onet, Wirtualna, wszystko jeden szajs. Ordynarne kłamstwa, tępa propaganda, w dodatku zmieniająca się, gdy wiatr zawieje. Do tego fatalny język, proste błędy i brak najprostszej logiki. Dziwię się, że piszący dla internetowych portali podpisują się własnymi nazwiskami. A może się nimi nie podpisują? Może to ludzie z łapanki, którzy nie wiedzą, na czym polega etyka zawodu, który uprawiają? Czytanie i oglądanie tego wszystkiego buduje u ludzi czuba, nic poza tym. Zresztą, podobnie jest w tak zwanym wolnym internecie. Mnożą się różnorakie kanały. Ktoś ogląda, myśli sobie: fajny gość, fajnie gada, i rzadko kto wie, że fajny gość bierze kasę za czytanie podrzucanych mu skryptów, które za pieniądze piszą freelancerzy.

No i jeszcze jedno, tak na koniec. Jeśli ci wszyscy ludzie w tak zwanych oficjalnych mediach wierzą w te bezsensy, które piszą/mówią, to znaczy, że są po prostu głupi. To wynika z prostej logiki. Jeśli zaś nie wierzą w to, co mówią, ale mimo to dalej to robią, bo chcą mamić i ogłupiać ludzi, to znaczy, że są z gruntu źli. Chyba, że nie wierzą w to, co mówią i wcale nie dbają o ludzi, tylko robią to dla pieniędzy. To czyni z nich cynicznych oportunistów. Ergo: czy jest sens tego wszystkiego słuchać? Kto normalny chciałby otaczać się ludźmi głupimi, złymi i cynicznymi? Kto ufa oportunistom?

Teraz zastosujmy powyższy wywód do polityków. I pamiętajmy o tym w czasie nadchodzących wyborów.

Pozdrawiam i najlepszego na nową setkę.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Odzależnienie

Pamiętam, te czasy, gdy zakładałem sobie pierwsze konto mailowe. Dawno temu to było, gdy internet był już poniekąd powszechny, ale ludzie jeszcze nie do końca wiedzieli, jak i po co z niego korzystać. Tak samo było z pocztą elektroniczną. Wszyscy zakładali konta, ale nikt do nikogo maili nie pisał. Świat dopiero zaczynał się zmieniać. Ludzie mieli telefony Nokia, cierpliwie stukali do siebie esemesy i grali w węża. Od samego początku byłem „człowiekiem Interii”. Oprócz tego były jeszcze dwa główne portale: WP i Onet. Teraz jest ich cała masa, wszystko i wszyscy mają swoje strony, ale jeśli chodzi o internetowe miejsca typu „1001 drobiazgów”, ciągle, już od tylu lat, najbardziej liczą się te same trzy. Lubiłem Interię. Tam miałem konto, tam czytałem wiadomości „z kraju i ze świata”. Zawsze wydawała mi się lepsza od innych, choć to kwestia gustu, sensowniej ułożona i bardziej przejrzysta, z lepszą, czytelniejszą strukturą. Nawet teraz tak jest. Wszystko ma tam swoje miejsce, podczas gdy ...

Radość nieszczególna

Mamy oto środek czerwca. Piękny to czas, pod wieloma względami, choć pod innymi jest to czas typu „na dwoje babka wróżyła”. Jedni się szczerze cieszą, inni cieszą się nieszczególnie. Gdy byłem młody, uwielbiałem środek czerwca. Ten powiew radości, gdy nie jest ważne, jakie będą oceny na świadectwie, nie jest ważne, ile starzy będą o nie sapać, bo wakacje za pasem. A wakacje, wiadomo, szał i luzik. Teraz, gdy jestem dużo starszy, wiem, że moje dzieci tak samo do tego podchodzą, bo cały czas pytają, ile jeszcze do końca szkoły. Ja, jako rodzic, truchleję. Dla mnie wakacje to taki mały, osobisty koszmar, gdy mam całą trójkę na łbie od rana do wieczora, bo przecież wiadomo, że jedyną radością z posiadania dzieci są te krótkie momenty, kiedy są w szkole. Gdy są w domu, wszystko idzie inaczej. Kiesyś to się działo! Gdy wybrzmi ostatni dzwonek, człowiek był wolny. Wszyscy stawaliśmy się wtedy wolnymi ludźmi, teoretycznie uwolnionymi od okowów, choć w praktyce wielu z nas musiało wtedy jeździć...

Wypoczyn

Wróciliśmy z wakacji. Jak wspominałem wcześniej, w tym roku gościł nas Sopot, czyli niekwestionowana perła Bałtyku. Fajne były wakacje. Trzy tygodnie zleciały bardzo szybko. Nawet nie trzy, bo przecież droga sporo zajmuje. Obliczyłem, że w obie strony siedziałem za kółkiem w sumie 48 godzin. Dużo, ale mimo wszystko było warto. Podróż samochodem z Belgradu do Sopotu, nawet z jednym noclegiem po drodze, to wyczyn. W dodatku z jakichś dziwnych powodów zajmuje o wiele dłużej, niż pokazuje Google Maps. W ogóle, według mnie, wakacje, jeśli jedzie się na nie z małymi dziećmi, to dla rodziców trochę koszmar. Zorganizuj wszystko, spakuj, upchaj w samochodzie, a potem jedź dwanaście godzin, gdy z tylnego siedzenia słyszysz tylko wrzaski, kłótnie i narzekanie, że tyle to trwa, bo małe nie patrzą na to, że jadą jako pasażerowie i tylko czekają, aż zatrzymasz się po drodze w McDonaldzie. Dalej jest tak samo. Wypakuj, ułóż w szafach i biegaj, dbaj, organizuj i płać za każdą fanaberię, zmieniaj im ga...

Stado szaleńców

Napiszę dziś coś o wariatach. O niebezpieczeństwach. O głupcach. Napiszę też o zwierzętach, bo to wszystko się jakoś dziwnie łączy. Czemu niby nie porozmawiać o szaleństwie? Czemu nie zastanowić się, jak go wyeliminować? Wiecie, jak obecnie wygląda Polska? Mamy 460 posłów i 100 senatorów. To władza tak zwana ustawodawcza. Do tego dochodzi rząd i prezydent, czyli władza wykonawcza. W obecnym rządzie mamy ponad 100 ministrów i wiceministrów, do tego dochodzą jacyś dyrektorzy. Celowo nie wspominam reszty partyjniaków i administracji niższego szczebla, bo ci akurat niewiele mogą; są tylko po to, żeby wykonywać i wdrażać. Dlaczego o tym mówię? Bo to wszystko mniej niż tysiąc ludzi. W kraju, który liczy ponad trzydzieści siedem milionów. Załóżmy, że to mniej więcej trzy tysięczne procenta, mniej więcej. Niewiele, prawda? Mówi się też, że w Polsce jest około 200 tys. członków różnych partii politycznych. To mniej więcej pół procenta całości. Też jakoś tak mało. Dlaczego o tym mówię? Dlatego, ...

Podróż w czasoprzestrzeni

Kilkakrotnie już, pisząc o Serbii, wspominałem, że jest to kraj pełen swoistych dziwactw. Niby nic, bo każdy kraj i każdy naród ma swoją specyfikę, która często jest mniej lub bardziej dziwaczna dla innych. Jest rzeczą całkowicie naturalną, że patrzymy na innych przez pryzmat stereotypów, uprzedzeń i własnego, lepszego od innych (bo podszytego narodowym poczuciem wyższości) światopoglądu. Te rzeczy z czasem tonują się i pozwalają spojrzeć na świat bardziej obiektywnie, na co wpływ ma wiele czynników, między innymi podróże, które podobno kształcą, choć przecież wiadomo, że kształcą tylko inteligentnych, bo głupim i tak nic i nigdy nie pomoże. Serbia ma swoje dziwactwa Niektóre mniej, niektóre bardziej odjechane. Serbowie, co ciekawe, patrzą na swój kraj dość bezkrytycznie. Oczywiście widzą biedę, korupcję, sprzedajnych polityków, są świadomi wszędobylskiego nepotyzmu i pewnej kastowości. Jednocześnie są dumni ze swojego kraju i z tego, kim są. Tam, gdzie inni widzą szarą biedę, śmieci i...