Przejdź do głównej zawartości

Głupota nie boli

Dziś część druga czepiania się znanego internetowego portalu, czyli Interii. Będzie się działo. Czytasz albo nie czytasz. Wybór należy do ciebie. Kto jest mądry? Kto jest głupcem? Kto bierze pieniądze za to, żeby z innych zrobić głupców? A kto je dostaje mimo tego, że sam jest głupi?

Są zdjęcia, żeby unaocznić i żeby potem nie było, że coś znowu zmyślam. Wszystko jak zwykle podlane tendencyjnym i niewybrednym komentarzem. Czasami człowiek po prostu musi. Zaczynamy.

Mięsne ataki. 

Tu piękny artykuł o… no właśnie. O niczym. Jego piękno nie polega jednak na miałkości, tylko na samo zaprzeczeniu. Tytuł mówi, że taktyka Rosjan jednak się sprawdza. W dodatku analitycy nie mają co do tego wątpliwości. Później idzie fragment o tym, że przeprowadzane ataki nie przynoszą oczekiwanych przez dowódców rezultatów. A potem jest o tym, że masowość ataków powoduje uzyskiwanie kolejnych taktycznych sukcesów. I bądź tu mądry.

Czas na zmiany

Zaczyna się grubym tytułem. Ostatnie święta, czas na zakaz – no każdy zajrzy, przecież jak znowu straszą, to trzeba wiedzieć. A tu o karpia idzie. Ktoś twierdzi, że karp też ma prawo do życia. I dobrze, niech sobie ma. O co chodzi? Że niby można go kupować i jeść, tylko nie powinno się sprzedawać go żywego. Czyli lepiej niech mordują go na zapleczu. Taki wybiórczy humanitaryzm.

Sprawa druga, chłopcy i dziewczęta. Urodziłem się i wychowałem w PRL. Zawsze mieliśmy w wannie żywego karpia na święta. Nie dlatego, że nie mieliśmy lodówki. Powiem szczerze, że nigdy nie znałem w tamtych czasach nikogo, kto by nie miał lodówki, bo wszyscy mieli. A skąd się wywodzi zwyczaj? Nie mam pojęcia. Moi rodzice do dziś kupują żywego karpia, tylko teraz go biją i mrożą. Wtedy tego nie robiliśmy, choć też było można.

Aha, jeszcze jedno. Podobno 59,3% Polaków popiera zakaz sprzedaży żywych karpi. W Polsce często przeprowadza się sondaż i potem na podstawie danych zebranych z 671-osobowej próby wnioskuje się o preferencjach wielomilionowego narodu. Postanowiłem przeprowadzić własny sondaż, bo mam do tego prawo. Na temat tych karpi, w moim najbliższym otoczeniu. Wyniki są bardzo ciekawe. Okazuje się, że:

  • 57,1% ankietowanych NIE POPIERA zakazu sprzedaży żywych karpi. 
  • 14,4% badanych jest zdania, że każdy ma prawo kupować karpia tak, jak ma na to ochotę.
  • 28,6% respondentów nie ma pojęcia, co to jest żywy karp.

Dodatkowo 71,4% ogółu ankietowanych uważa, że cała sprawa nie ma absolutnie żadnego znaczenia, przynajmniej z punktu widzenia karpi, które i tak są zabijane i jedzone, więc szkoda tracić na to czas.

Osobnej uwadze polecam liczbę mnogą utworzoną od wyrazu karp". 

Samotność kontra otyłość.

Odczuwanie samotności ma takie same skutki dla zdrowia jak wypalanie 15 papierosów dziennie. Trzeba by wymyślić jakieś interesujące grafiki promujące to hasło, podobne do tych, które są na pudełkach papierosów. Sam paliłem kiedyś sporo. Teraz już od dawna nie palę, choć czasem czuję się samotny. Dotychczas nie wiedziałem, że od samotności można dostać raka płuc, czy też na przykład krtani. Teraz już wiem. Często mi się zresztą wydaje, że dla mojego mózgu znacznie zdrowiej byłoby wypić szklaneczkę whisky i zapalić w samotności papierosa, niż wyjść radośnie i na trzeźwo między ludzi. Gratulacje dla nowej komisji. Cieszy mnie, że ludzkość wydają pieniądze na coś takiego. Widocznie nie ma już na co wydawać oczywistych nadwyżek. 

Swoją drogą wychodzi na to, że najgorzej ze wszystkiego jest palić w samotności, bo wtedy nieźle się to zsumuje. 

Modowe hity.

Tu się nie mogłem powstrzymać. Pozdrowienia dla wszystkich, którzy czytają artykuły typu „110 pomysłów na świąteczne prezenty”. Także wszystkich influencerów. Co się nosi tej jesieni? Ano to, co się kur… chce! Dlaczego ktoś miałby mi podpowiadać, jak mam się ubrać? Skąd ten ktoś wie, co ja lubię? Nie bądźmy głupsi, niż jesteśmy! To dlatego potem świat wygląda, jak wygląda. Nie każdemu/każdej pasują obcisłe legginsy!

Starożytny świat pod lodem.

Badacze wykorzystujący najnowocześniejsze naukowe instrumenty odkryli. Nie dziwię się, że odkryli. Mieli sporą przewagą nad tymi, którzy nie wykorzystują najnowocześniejszych naukowych instrumentów. Pytanie tylko, po co ci drudzy wykorzystują do swoich badań te przestarzałe instrumenty, skoro nic przy ich pomocy odkryć nie można?

Archeologia prawdziwa. 

To jest dobre, podoba mi się. Bomba. Sprawdzono prawidłowość zapisów Biblii… Pomijam kulawą gramatykę. Jako archeolog jestem wniebowzięty. Nigdy nie wiedziałem, że Biblia zawiera zapisy o „historii antyku”.

Prosta matematyka. 

Brytyjczycy podają, że Rosja straciła nawet 15% swoich czołgów w wyniku inwazji na Ukrainę (lub „w Ukrainę”, jak wolą niektórzy). Jeśli to prawda, to znaczy, że Rosja miała przed inwazją 16500 czołgów. Sporo. Jest to matematyka na poziomie podstawówki, tyle tylko, że ludzie potem te głupoty czytają. I wierzą w nie. Poważnie, gdyby Rosjanie mieli 16.5 tysiąca czołgów (pomijając kilka tysięcy głowic nuklearnych), to chyba tylko kompletny idiota chciałby z nimi walczyć. Zresztą, popatrzcie tutaj. The Moscow Times (medium tak zwane niezależne) podaje, że oto wyrównała się ilość czołgów po obu stronach frontu. Rosjanie stracili ponad 2000 czołgów z 3417, z którymi przystąpili do agresji. A Ukraińcy? Ano, ci mieli z tysiąc, stracili pięćset, drugie tyle zdobyli na wrogu i jeszcze dostali 500 od kolektywnego Zachodu, czyli ciągle mają około 1500. Takie radosne obliczenia.

A tutaj znowu (The Kyiv Independent) podają, że Rosja straciła wiele, ale ciągle jakby ma całkiem sporo. „Z bazy danych Military Balance 2021 wynika, że w rosyjskich magazynach znajduje się około 10 200 czołgów, w tym różne wersje T-72, 3000 sztuk T-80 i 200 sztuk T-90”.

Łatwo się pogubić, prawda? Może dlatego, że każdy ekspert i każda gazeta mają swoje zdanie. Przeważnie oparte tylko i wyłącznie na własnym zdaniu. 

Wydarzenie. 

Tu nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Policja wtargnęła na wydarzenie. A co to jest to „wydarzenie”? Ano, to tłumaczenie z angielskiego. Słowo „event” nie doczekało się jeszcze godnego tłumaczenia as such na polski. Tłumacz Google robi, co może. Ci, co z niego zżynają, chyba też robią, ile potrafią. Choć przeważnie wydają się nie wiedzieć, co czynią.

I znowu o czołgach będzie.

Tym razem krótko. Otóż będziemy mieli 1230 nowych czołgów (już jest to kłamstwo, bo sporo z zakupionych maszyn to odpicowane używki). Będziemy mieli ich więcej niż „UK, Niemcy, Francja, Holandia, Belgia i Włochy razem wzięte”. Czyli, pancerna potęga. Jednocześnie Rosja w ciągu dwóch lat straciła około 2475 czołgów. Czyli około 1237,5 czołgów rocznie. Specjaliści oceniają, że Rosja, po przestawieniu swojej gospodarki w tryb wojenny może rocznie wpuścić na rynek (czytaj: na wojnę) około 1200 maszyn (łączna suma wyprodukowanych i tych, które zostały uszkodzone w wyniku walk i naprawione). Wniosek? Polska wypruwa sobie żyły na militaryzację. Zaciągnięte kredyty będziemy spłacać przez dziesięciolecia. Co z tego mamy? Pancerną pięść, którą w takim systemie walki stracimy w rok. I nie odbudujemy tego potencjału, bo nie mamy z czego. A Rosja co roku wyśle na front kolejne 1200 maszyn. I znowu to samo pytanie. Po co walczyć z kimś, z kim i tak nie da się wygrać? Czy tylko po to, żeby pompować innym kieszeń? Czy taka wojna ma sens? Czy jakakolwiek wojna na sens? A skoro nie ma, po co walczyć?

Zalążki struktur.

Ten tekst też mi się osobiście bardzo podoba. Sami oceńcie. Pominę to, czego dzisiejsza Ukraina może się doszukiwać „nawet w czasach antycznych”. Zupełnie mnie nie interesuje, czego oni mogą się gdziekolwiek doszukiwać. Bardziej marszczy mnie próba porównania kształtowania się Ukraińskiej państwowości do Polski, a nawet Francji. Koncepcja państwa narodowego niech sobie będzie koncepcją, ale czy naprawdę Polacy nie mieli narodowej świadomości w czasach zaborów? Odsieczy wiedeńskiej? Bitwy pod Grunwaldem? Czy nie byli wtedy świadomi swojej historii i przynależności narodowej? Czy byli świadomą wspólnotą, wyznającą te same wartości i posługującą się tym samym językiem? Co oni tutaj próbują nam wmówić? Że nie jesteśmy dumnym narodem z tysiącletnią tradycją, tylko jakąś znajdą spod płotu? Że nie mamy swojej historii? Mikołaja Reja, Kochanowskiego, Prusa i Sienkiewicza? Że jesteśmy nikim? Tego chcą nasze portale i ich redakcyjne wytyczne? Zastanówmy się w końcu i popukajmy w łby puste.

Tekst wieloznaczny.

To piękny tekst, w którym niejaki Wołodymyr Zełenski odnosi się do tematu. Tekst sobie, gramatyka sobie, nie warto wnikać. Mnie bardziej podoba się tutaj sama uniwersalność tego tekstu. Przeczytajcie go uważnie, a potem popatrzcie na to, jak łatwo go zmienić. Każdy może podstawić sobie, co tylko chce. Oto moja wersja (interpunkcję poprawiłem):

Binjamin Netanjahu w rozmowie z dziennikarzami odniósł się także do tematu „zamrożenia konfliktu” z Hamasem. Premier Izraela porównał tę sytuację do wulkanu, który jest uśpiony, ale kwestią czasu jest jego przebudzenie.

- Rozumiemy to zwierzę (Hamas – red.) jeszcze odzyskają siły i pójdą dalej. Dlatego nie możemy sobie pozwolić na impas – stwierdził.

Według Netanjahu powstrzymanie działań wojennych nie przyniesie żadnego pozytywnego skutku, a jedynie da czas na odbudowanie sił Hamasu.

- Aby cały świat wiedział, że ten, który przyszedł, zostanie schwytany i zabity, poniesie odpowiedzialność. Jeśli nie poniesie żadnej odpowiedzialności, to wszystko się powtórzy, zarówno w Izraelu, jak i na całym świecie – podsumował.

Mózg to nie tylko porcja galarety

Bójmy się tego, co widzimy. Czytajmy między wierszami. Patrzmy i uczmy się myśleć. Uczmy się odsiewać ziarno od plew. Widzisz tekst, który nie trzyma się kupy? Tekst z błędami? Nie czytaj. Widzisz takich więcej? Więcej tam nie wchodź. Proste błędy oznaczają zwyczajny brak szacunku dla czytelnika.

To tyle. Więcej raczej o internetowych portalach nie będzie, bo nie mam czasu, żeby robić kilka tego typu postów dziennie. Pozdrawiam tych, którzy te bzdety czytają, choć sami są sobie winni. Piszących nie pozdrawiam. Jeśli coś robisz (i jeszcze bierzesz za to pieniądze), to rób to dobrze. Jeśli czegoś robić nie umiesz lub po prostu z jakichś powodów nie chcesz tego zrobić dobrze, to najlepiej w ogóle tego nie rób. Świat tylko na tym zyska.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Odzależnienie

Pamiętam, te czasy, gdy zakładałem sobie pierwsze konto mailowe. Dawno temu to było, gdy internet był już poniekąd powszechny, ale ludzie jeszcze nie do końca wiedzieli, jak i po co z niego korzystać. Tak samo było z pocztą elektroniczną. Wszyscy zakładali konta, ale nikt do nikogo maili nie pisał. Świat dopiero zaczynał się zmieniać. Ludzie mieli telefony Nokia, cierpliwie stukali do siebie esemesy i grali w węża. Od samego początku byłem „człowiekiem Interii”. Oprócz tego były jeszcze dwa główne portale: WP i Onet. Teraz jest ich cała masa, wszystko i wszyscy mają swoje strony, ale jeśli chodzi o internetowe miejsca typu „1001 drobiazgów”, ciągle, już od tylu lat, najbardziej liczą się te same trzy. Lubiłem Interię. Tam miałem konto, tam czytałem wiadomości „z kraju i ze świata”. Zawsze wydawała mi się lepsza od innych, choć to kwestia gustu, sensowniej ułożona i bardziej przejrzysta, z lepszą, czytelniejszą strukturą. Nawet teraz tak jest. Wszystko ma tam swoje miejsce, podczas gdy ...

Podróż w czasoprzestrzeni

Kilkakrotnie już, pisząc o Serbii, wspominałem, że jest to kraj pełen swoistych dziwactw. Niby nic, bo każdy kraj i każdy naród ma swoją specyfikę, która często jest mniej lub bardziej dziwaczna dla innych. Jest rzeczą całkowicie naturalną, że patrzymy na innych przez pryzmat stereotypów, uprzedzeń i własnego, lepszego od innych (bo podszytego narodowym poczuciem wyższości) światopoglądu. Te rzeczy z czasem tonują się i pozwalają spojrzeć na świat bardziej obiektywnie, na co wpływ ma wiele czynników, między innymi podróże, które podobno kształcą, choć przecież wiadomo, że kształcą tylko inteligentnych, bo głupim i tak nic i nigdy nie pomoże. Serbia ma swoje dziwactwa Niektóre mniej, niektóre bardziej odjechane. Serbowie, co ciekawe, patrzą na swój kraj dość bezkrytycznie. Oczywiście widzą biedę, korupcję, sprzedajnych polityków, są świadomi wszędobylskiego nepotyzmu i pewnej kastowości. Jednocześnie są dumni ze swojego kraju i z tego, kim są. Tam, gdzie inni widzą szarą biedę, śmieci i...

Radość nieszczególna

Mamy oto środek czerwca. Piękny to czas, pod wieloma względami, choć pod innymi jest to czas typu „na dwoje babka wróżyła”. Jedni się szczerze cieszą, inni cieszą się nieszczególnie. Gdy byłem młody, uwielbiałem środek czerwca. Ten powiew radości, gdy nie jest ważne, jakie będą oceny na świadectwie, nie jest ważne, ile starzy będą o nie sapać, bo wakacje za pasem. A wakacje, wiadomo, szał i luzik. Teraz, gdy jestem dużo starszy, wiem, że moje dzieci tak samo do tego podchodzą, bo cały czas pytają, ile jeszcze do końca szkoły. Ja, jako rodzic, truchleję. Dla mnie wakacje to taki mały, osobisty koszmar, gdy mam całą trójkę na łbie od rana do wieczora, bo przecież wiadomo, że jedyną radością z posiadania dzieci są te krótkie momenty, kiedy są w szkole. Gdy są w domu, wszystko idzie inaczej. Kiesyś to się działo! Gdy wybrzmi ostatni dzwonek, człowiek był wolny. Wszyscy stawaliśmy się wtedy wolnymi ludźmi, teoretycznie uwolnionymi od okowów, choć w praktyce wielu z nas musiało wtedy jeździć...

Kołem się toczyć

Minuta po północy, 1 czerwca 2025. Dziś druga tura wyborów prezydenckich. Oczywiście jeszcze nie znam jej wyników. Wy, którzy czytacie ten tekst później, wszystko już wiecie. Ja, w tym momencie, wiem tylko jedno: zaskoczenia żadnego nie było, nie ma i nie będzie. Udowodniły to wyniki pierwszej tury. Mówiąc krótko: Polacy sami wybrali i sami za to zapłacą. Historia kołem się toczy i to koło bezlitośnie miażdży. Szkoda, że za głupotę rodziców zapłacą nie tylko ich dzieci, ale jeszcze prawnuki owych dzieci. Potencjalnych, bo demografia kuleje i może być, że niedługo nie będzie komu płacić. Tak czy inaczej, panuje tak zwana cisza wyborcza i z tej okazji warto porozmawiać o czymś zupełnie innym. Jako że jest pierwszy czerwca, czyli Międzynarodowy Dzień Dziecka, proponuję porozmawiać o dzieciach. Historia się zaczyna Zaczyna się tak: kupiłem synkowi kosz (taki do koszykówki) na urodziny. Co prawda syn urodził się w sierpniu, ale wyraził chęć otrzymania wcześniejszego prezentu („bo inaczej st...

Piętnasty maja: trzy dni przed Godziną W

Dziś 15 Maja. Dzień, jak każdy inny, bo w gruncie rzeczy wszystkie dni są podobne. Kto, poza tymi, którzy mają dziś urodziny, wie, co zdarzyło się piętnastego maja? Bo przecież coś musiało, prawda? Wynika to z czystej i logicznej matematyki: ludzkość istnieje już długo, a dni w roku jest tylko 365. Siłą rzeczy coś ważnego musiało się wtedy wydarzyć. Chcecie wiedzieć, co? Anne Boleyn Dnia 15 maja Anno Domini 1536 Anne Boleyn, druga żona Henryka VIII została skazana w procesie, w którym zarzucano jej między innymi cudzołóstwo, kazirodztwo z jej bratem Jerzym i zdradę stanu (spisek mający na celu zabicie króla). Matka Elżbiety I i królowa Anglii cztery dni później zostanie ścięta. Jakie to ma dla nas znaczenie? W sumie niewielkie. Jest to jeden z tych licznych przypadków, gdy psychopatyczny kretyn robił to, co mu się podobało w imię swoich własnych, dziwacznych i niezrozumiałych celów. Robił to tylko dlatego, że mógł. A mógł, bo miał władzę, z której korzystał w nie mniejszym stopniu, niż...